niedziela, 27 stycznia 2019

XII

Z Irlandii wróciłam jako pełnomocna właścicielka domku, i musiałam przyznać, że wróciłam z nowym podejściem i byłam bardziej spokojna. Ale za to powróciłam do pracy na pełnych obrotach. Pracowałam non stop nad nową wystawą i starałam się omijać jeden jak do tej pory dla mnie temat tabu. Roy o dziwo przestał do mnie dzwonić, więc byłam pewna że dał sobie spokój. Z jednej strony mi ulżyło, nie musiałam się już tak bardzo stresować, a z drugiej było mi przykro, że wystarczył tylko jeden weekend. Jak zawsze poszłam do pracy, tyle tylko, że później niż zazwyczaj. Musiałam przed pracą coś jeszcze załatwić, i w dodatku od mojego taty dojazd nie był już tak dobry do centrum. Za to weszłam do biura jakby nigdy nic i zobaczyłam wielki bukiet kwiatów stojący na moim biurku. Zdziwiona bo nie spodziewałam się tego, od razu znalazłam liścik, który od razu mówił od kogo to jest. Krótkie „przepraszam” nic nie dawało. Wyrzuciłam kwiaty wraz z liścikiem do kosza na śmieci i zajęłam się pracą. Osiem godzin, i mimo tego, że to dla mnie rutyna to jednak czułam zmęczenie. I wykończona wracałam do domu autobusem. Usłyszałam swój telefon i już chciałam go wyrzucić przez okno, kiedy widziałam tam zupełnie inny numer telefonu. Zdziwiona odebrałam i usłyszałam kolejny znajomy głos.

- Myślałem, ze nie odbierasz telefonów od nieznajomych.
- Niektóre mnie intrygują, zwłaszcza te które są prosto z Paryża. – zaśmiałam się
- No cóż, miasto zakochanych na ciebie czeka. Było mi szkoda, że nie odwiedziłaś mnie w pokoju hotelowym. Zwłaszcza, że oboje tego chcieliśmy.
- Nie możesz odpowiadać za mnie.
- Maleńka, czułem to. Ciała nie okłamiesz. – zaśmiał się – Ale będę w następnym tygodniu w Londynie, wyślę ci zaproszenie na kolację i nie przyjmuję odmowy.
- Dama zawsze może odmówić. – zauważyłam, a on rzucił, że nie ma tego w jego słowniku i abym przygotowała się na ostre działa w związku z moim przeniesieniem do Paryża – To co powiedziałam na początku, odnosi się również i do tego.
- Wiem swoje, mówiłem zawsze mam to co chce.

Rzucił wyłączając się na co nie pozostało mi nic innego jak się zaśmiać. Był naprawdę zbyt pewny siebie, ale za to przypomniało mi się to co miało miejsce w taksówce. Na samą myśl zrobiło mi się gorąco i naprawdę nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Jednak kiedy szłam w stronę mieszkania mojego taty widziałam tam znajome auto. Podeszłam bliżej i zaraz przede mną wyrósł Roy. Chciałam go wyminąć, ale nie dało się.

- Audrey co się dzieje? Co miał oznaczać twój list i dlaczego nie odbierałaś moich telefonów?
- Teraz ci się wzięło na rozmowy. – rzuciłam ironicznie
- Stokrotko…
- Nie nazywaj mnie tak. – warknęłam
- Audrey, porozmawiajmy. – westchnął – Wejdźmy do środka.
- Nie jesteś tam mile widziany. I nie mam ochoty rozmawiać. Był czas kiedy cię potrzebowałam, teraz radzę sobie bez ciebie.
- No dobrze, porozmawiamy tutaj. – westchnął – Nie zdradziłem cię. Nie było mnie częściej w domu, bo pomagałem pacjentce.
- Zabawne, że robisz to po raz pierwszy i to od razu kobieta. I gdybyś tylko jej pomagał, to byś nie przynosił do domu jej perfum.
- Tylko rozmawialiśmy. Siedzieliśmy w odległości od siebie i rozmawialiśmy. Dzięki temu, że szybko zdiagnozowaliśmy jej chorobę może być całkowicie zdrowa. Miała dużo pytań, więc jej pomogłem i na nie odpowiadałem. Ale nie zdradziłem cię, nawet mi to do głowy nie przyszło.
- Nie mogłeś odbierać po prostu jej telefonów? Umawiać się na konsultacje w szpitalu? Nie?! Dlaczego leciałeś do niej jak piesek do suki kiedy ma cieczkę?!
- Bo to moja znajoma z przeszłości. Nie mogłem jej zostawić samej. Ty też byś pomogła. Wiem jak to pewnie brzmi, tłumaczy się tylko winny ale musisz mi uwierzyć. Kocham cię Audrey i cieszę się każdego dnia, że jesteś moją żoną. Wiem nigdy nie mów nigdy, ale nie zdradziłem cię.
- Cieszysz się, że jestem twoją żoną. – zaśmiałam się – Niezły żart, gdyby tak było to byś traktował mnie jak żonę, a prawda jest taka, że miałeś mnie głęboko gdzieś. Przypomnij mi kiedy ostatnio ze sobą rozmawialiśmy, spędziliśmy chwilę? Nie pamiętasz co. – rzuciłam ironicznie na co spuścił głowę – Nie martw się, znalazłam sobie i tak zastępstwo. – chciałam go wyminąć, na co złapał mnie za nadgarstek
- Co?!
- Kiedy ty byłeś zajęty pacjentką, ja też prowadziłam towarzyskie życie.
- Czy ty… masz kogoś? – szepnął i widziałam po jego oczach wielki strach
- Chcą mnie na cały etat w Paryżu. – rzuciłam spuszczając głowę – Luwr.
- Chcesz się ze mną rozwieść bo dostałaś propozycje pracy w innym kraju? Audrey… ja kompletnie nic nie rozumiem. – jęknął – Kocham cię i myślałem, że ty też mnie kochasz. Owszem, może zbyt często spędzałem czas poza domem ale ja nic nie wiem. Nie wiem kompletnie co się dzieje i nie potrafię tego zrozumieć. Wracam do domu, a tam widzę list i twoją obrączkę. Wyprowadziłaś się, i nie rozumiem dlaczego. A teraz… mówisz mi coś takiego. I widzę, że nie masz ochoty ze mną rozmawiać. To tak jakbyś po prostu z dnia na dzień przestała mnie kochać, znudziłaś się i odchodzisz bo tak łatwiej.
- Prawda jest taka, że sama nie wiem co w tym momencie do ciebie czuje. – przetarłam zmęczona twarz – Oddaliliśmy się od siebie i dało to mi dużo do myślenia, dużo momentów aby się pogubić. Zaczęłam sama podejmować decyzje. I najlepszym wyjściem było wyprowadzić się z domu, który podoba się tylko jednej osobie. Jest w dobrej okolicy, szybko go sprzedamy. To słowa agentki.
- Nie chce go sprzedawać. – więc tylko pokiwałam głową – Nie. I będę walczyć, nie pozwolę ci odejść tak łatwo. Nawet jeśli będę musiał walczyć z innym facetem, albo z Paryżem.


Rzucił i jakby nigdy nic wrócił do auta i z piskiem opon odjechał. Weszłam tylko do domu i się rozpłakałam. Mój tato tylko mnie mocno przytulił i szepnął, że powinnam pojechać do domu. Ale kiedy mu opowiedziałam o telefonie to tylko coś mruknął pod nosem. Byłam w rozsypce. A najgorsze w tym wszystkim było to, że chciało o mnie walczyć dwóch mężczyzn, i nie byłam pewna którego wybrać. 

1 komentarz:

  1. Facet czasami musi zostać postawiony pod ścianą, aby ruszył swoją mózgownicą :) Szkoda tylko, że Roy tak późno się zorientował, że nie chce stracić żony. O współmałżonka się dba, a nie olewa chamsko czy mówi przykre rzeczy. Musi się na prawdę postarać, aby Audrey uwierzyła, że jest w stanie się zmienić i być takim mężem, na jakiego ona zasługuje.

    OdpowiedzUsuń