czwartek, 1 października 2015

IV

Nasza pierwsza noc w nowym domu. Jako, że Roy miał wolne, to sama wzięłam dwa dni aby pomóc mu malować. Rano, ubrana w robocze rzeczy siedziałam na drabinie z kubkiem kawy i patrzyłam jak mój mąż robi czapeczkę z papieru. Oczywiście zaczęłam się z niego śmiać, ale nic nie mówiłam kiedy zrobił i dla mnie. Jako, że on był wyższy, to malował górę, a dla mnie zostały dolne partie. Nie powiem, zabawy przy tym było bardzo dużo. i była to bardzo fajna przygoda, zwłaszcza kiedy podniósł mnie do góry i chciał posadzić mnie na swoich barkach.

- Zgłupiałeś? – zaśmiałam się – Przecież się połamiesz.
- Ej nie jesteś ciężka.
- Ale też nie jestem dzieckiem. – zauważyłam stojąc koło niego a on wzruszył ramionami – Mogę jedynie na ciebie wskoczyć. – i to zrobiłam, na co o mały włos a nie straciliśmy równowagi
- Wiesz, że o mały włos nie pomalowaliśmy ci tyłka? – zaśmiał się ale mocniej mnie przytrzymał – I co zamierzasz?
- Hmm podoba mi się tutaj. Mógłbyś mnie tak nosić cały czas.
- No nie wiem, nie wiem. – posadził mnie na drabinie – A może zamiast cię trzymać zrobię coś takiego? – pocałował mnie na co zamruczałam
- Yhym…

Mruknęłam między pocałunkami i przyciągnęłam go bliżej siebie. Zaczęliśmy całować się coraz zachłanniej, a jego dłonie sunęły od uda niżej. Ściągnęłam z niego koszulkę, na co zamruczał i przysunął mnie bliżej krawędzi. Dosyć szybko pozbywaliśmy się ubrań, aż w końcu wylądowaliśmy na podłodze, doprowadzając się do szaleństwa. Po wszystkim starałam się dojść do siebie, jednak nie było to łatwe, kiedy czułam jak Roy delikatnie jeszcze porusza się we mnie. Odwzajemniłam pocałunek i odsunęłam się na delikatną odległość. Jednak mój mąż zrelaksowany położył się obok mnie biorąc głęboki oddech.

- Takie malowanie zdecydowanie mi pasuje. – zaśmiał się – Ochrzciliśmy chyba nasze mieszkanie co?
- Wariat. – rzuciłam zakładając na siebie jego koszulkę
- Owszem bo zawsze mnie doprowadzasz do takiego stanu. – dał mi buziaka w kark obejmując w pasie – Kończymy malować, czy uciekamy na pięterko?
- Ja dół pomalowałam, nie wiem jak ty z górą.
- Niech przeschnie, zobaczy się czy trzeba malować drugi raz. – zamruczał delikatnie gryząc mnie w ramię na co się serdecznie zaśmiałam

Roy wstał pierwszy i podał mi dłoń za którą złapałam. Już mieliśmy przenieść się na górę kiedy usłyszeliśmy jego telefon, i było wiadome, że dzwoni szpital. Tylko westchnęłam i odsunęłam się na bok, aby mógł odebrać. Założyłam na siebie bieliznę i usiadłam na drabinie.

- Craven.
- Roy wiem, że masz wolne ale musisz mnie zastąpić na dyżurze. – usłyszałam – Emma wyjechała w delegację, a ja mam dwójkę chorych dzieci na głowie. Nie mogę iść na noc.
- Stary… a inni? – przetarł twarz, ale i tak wiedziałam już jaka będzie decyzja
- Sean jest poza zasięgiem, no i będziesz na dyżurze z nową. Miła babka.
- No dobra, ale jesteś mi dłużny przysługę. – westchnął i się wyłączył – No to koniec urlopu.
- Idź pod prysznic, a ja tu dokończę.
- Przecież mam jeszcze trochę czasu. – zauważył podchodząc do mnie
- Roy masz farbę na policzku. Idź, wszystko gra. W końcu musisz poznać nową na oddziale.
- Wynagrodzę ci to jutro. Obiecuje. – dał mi całusa i uciekł na górę

Nie pozostało mi nic innego jak się ogarnąć, dlatego ubrałam się do końca i pozbierałam jego rzeczy. Zaniosłam wszystko do przedpokoju i słyszałam jak się szykował na górze. Wróciłam do salonu i złapałam za wałek bo cóż mogłam zrobić więcej? Po jakimś czasie zszedł na dół, gotowy na podbój – czyli ogolony, umyty i pachnący.

- No to ja idę, będę rano.
- Spokojnego dyżuru. – rzuciłam malując dalej górę
- Audrey. – podszedł do drabiny, więc się zatrzymałam i zeszłam niżej – To tylko nocny dyżur, od jutra znowu będę wolny. 
- Wiem o tym, ale i tak nie na długo. Jutro jest sobota, no a od poniedziałku już zapewne idziesz. A jeszcze nie zdążyliśmy wszystkiego wyłożyć. A ja nie mogę wziąć dłuższego urlopu. Od poniedziałku mam ważniejsze sprawy w pracy.
- W takim razie przyjdę jutro rano i zaczniemy ciężko pracować. – pokiwał mi palcem – Zero kuszenia i zero seksu. – szepnął mi do ucha na co się zaśmiałam – Kocham cię. – dał mi całusa, którego odwzajemniłam
- Idź już doktorku bo się spóźnisz, a i tak wiem, że nie możesz się doczekać aż założysz fartuch.
- No tak. – zaśmiał się – Za dobrze mnie znasz.
- Mimo wszystko lubisz swoją pracę. – wzruszyłam ramionami na co pokiwał głową, że się zgadza – Uważaj na drodze.
- Oczywiście, a jutro obudzę cię pysznym śniadaniem. – uśmiechnął się do mnie i ruszył w kierunku drzwi – Miłej nocki.
- Wolałabym z tobą, nago. – przegryzłam dolną wargę na co ze śmiechem pokiwał mi palcem więc sama się uśmiechnęłam
Zostałam sama, nawet zamknął drzwi od tamtej strony kluczami, więc nie musiałam iść tego robić i mogłam dokończyć malowanie.

***

Dojechałem do szpitala bez żadnych problemów,  i musiałem przyznać, że lokalizacja naszego domu była idealna jeśli chodzi o moją pracę. Przynajmniej nie miałem aż takich korków do przejechania. A to był piątkowy wieczór. Zaparkowałem na swoim miejscu i z uśmiechem wszedłem do środka. Audrey miała rację, uwielbiałem tą pracę mimo tego, że nie raz spotykałem się ze śmiercią  i to małych dzieci. Nie było to miłe, ale miałem wsparcie w postaci Audrey, wiedziała jak wtedy poprawić mi samopoczucie. Na samo wspomnienie żony uśmiechnąłem się, ostatnie dni były wręcz cudowne. Zwłaszcza kiedy wzięła wolne, mogliśmy remontować od rana do wieczora i przy tym doskonale się bawić. I robić sobie przerywniki na małe co nie co. Wszedłem na swój oddział i od razu przywitałem z pielęgniarkami, które się do mnie uśmiechnęły.

- Nie na urlopie?
- Niestety i na urlopie trzeba zastąpić kumpla. – zaśmiałem się podpisując listę – Jak tam na oddziale?
- Spokój. No i jest ta nowa, utarła już nosa niektórym.
- Już chyba wiem komu, i muszę się pilnować. – rzuciłem z uśmiechem ruszając w stronę gabinetu lekarskiego

Nikogo nie było, więc powoli zacząłem się przebierać. Byłem ciekaw jaka jest nowa pani doktor i właściwie to nie wiedziałem, że będzie ktoś nowy, ale z drugiej strony to dobrze, więcej czasu dla mnie. Właśnie zakładałem bluzkę, kiedy w oczy rzuciła mi się wysoka blondynka. Bez żadnego skrępowania zaczęła się przebierać.

- Ty pewnie jesteś Roy, chłopacy mówili mi dużo o tobie.
- Pewnie same głupoty, nie jestem taki zły. – zaśmiałem się – I od dawna tutaj jesteś?
- Nie, to mój trzeci dzień. I jak na razie to wielki spokój, chociaż to mi się akurat podoba. Wcześniej pracowałam na ostrym dyżurze i naprawdę było ciężko. Ale ty czasem nie masz urlopu? Miesiąc miodowy? – wskazała na moją obrączkę na co zacząłem się śmiać – Powiedziałam coś nie tak?
- Kupiliśmy nowy dom, dlatego miałem urlop ale i tak od poniedziałku od nowa na dyżurach. W sumie to dobrze się wbić w rytm niż od razu z biegu. I to w miłym towarzystwie.
- Nie ma, ja zajmuję kanapę. – wystawiła mi język – Słyszałam o twoich sztuczkach jak tu zagadać kumpla, aby samemu położyć się na kanapie. Dobrze mnie przygotowali. – puściła mi oczko wychodząc z gabinetu na co się zaśmiałem głośno

&&&

Nie ma to jak spać na nowym łóżku, dosyć wygodnym – samej. Można wtedy położyć się na całości. Nie wiem która godzina, ale zdecydowanie nie chciało wstawać mi się z łóżka. Mogłabym tu leżeć do wieczora, wczoraj zdecydowanie przeholowałam. Malowałam prawie do północy i jeszcze postanowiłam przenieść niektóre meble. I ustawić je na swoje miejsce, co zdecydowanie było głupim pomysłem. Poczułam jak do pokoju wpadają promienie słoneczne i czyjeś usta na moim policzku. 
Westchnęłam tylko, bo któż mógłby mnie budzić w taki sposób?

- Dzień dobry. – zobaczyłam szeroki uśmiech mojego męża więc spojrzałam na niego jak na głupka – Dzisiaj ładna pogoda, ja się wyspałem na dyżurze więc mogę wykonywać twoje rozkazy. – zaśmiał się – A i mam dla Pani pyszne śniadanie, prosto z piekarni. – wskazał na szafkę nocną i zauważyłam kubek z kawą. Tego właśnie mi było trzeba – Długo wczoraj pracowałaś?
- Trochę zeszło. – machnęłam ręką podnosząc się do pozycji siedzącej – Dzisiaj przyjdzie mój tato i pomoże nam przenosić te cięższe meble, bo samemu nie dasz rady, a mi zabroniono nosić. – wzruszyłam ramionami, a ten mi się przyjrzał – To słowa mojego taty, nie moje.
- Ale świetnie wygląda salon, mam zdolna żonę. – puścił mi oczko na co przewróciłam oczami – Wiem, wiem. W końcu kiedyś malowałaś. Może i teraz postawisz w salonie sztalugę.
- Roy to trzeba mieć więcej czasu. Ale jak tam nowa koleżanka? Ładna?
- Blondynka, i owszem nic jej nie brakuje. A do tego zna swoją wartość i z tego co do mnie doszły słuchy to Sean miał z nią potyczkę słowną. Ale wiesz jaki on jest, ciebie też podrywał. Pracowała wcześniej na ostrym dyżurze, więc myślę że przyda nam się ktoś taki.
- Mówisz, że ładna. – przyjrzałam mu się a on pokiwał głową – Dlaczego ty musisz być ze mną aż tak szczery? Chcesz abym wyobrażała sobie nie wiadomo co kiedy masz z nią dyżur? – a ten zaczął się śmiać – No co?
- Wiesz wczoraj zadała mi pytanie czy jestem na miesiącu miodowym z żoną. Więc myślę, że moja obrączka za bardzo rzuca się w oczy. Albo tak mi się świecą oczy po czasie spędzonym z tobą. – dał mi całusa, którego zaraz pogłębiał – O której przyjedzie twój tato?

- Koło południa. – wymruczałam między pocałunkami na co z szerokim uśmiechem zrzucił ze mnie kołdrę 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz