środa, 11 listopada 2015

VI

Witam,
po miesiącu wracam z nowym rozdziałem... aj:)

&&&

Kolejny dzień pracy, spojrzałem na śpiącą Audrey i tylko się uśmiechnąłem. Ta miała szczęście, miała do pracy na późniejszą godzinę i mogła sobie pospać. Cicho, aby jej nie zbudzić wstałem z łóżka i poszedłem pod prysznic. Z tego co pamiętałem to dzisiaj była moja kolej na konsultacje, więc czekał mnie pracowity dzień. Kubek z kawą i byłem gotowy. Dzisiejszy dyżur miałem z Marion, z którą wszystko sobie wyjaśniłem, zdecydowanie wolałem mieć spokój. A z doświadczenia wiem, że walka pomiędzy dwoma kobietami to najgorsze co może być. A wiem jaka jest Audrey, kiedy jest na mnie wściekła, i nie rozumiałem tylko jednego. Jak ona mogła z moim teściem… ok, wiedziałem, że między nimi nie było dobrze, rozwiedli się ale nie przypuszczałem, że w tym wszystkim chodzi o jego romans z kobietą o wiele młodszą od niego. Przywitałem się z Marion i przebrałem w kitel. Musiałem swoje myśli skupić teraz na chorych. Miałem tylko nadzieję, że nie zostanę wezwany na dół na konsultację. Właśnie czytałem wyniki swoich pacjentów, kiedy usłyszałem telefon. Zdziwiony bo nie spodziewałem się żadnego sms’a odkopałem go spod sterty dokumentów i na sam nagłówek się uśmiechnąłem pod nosem: „Miłego dnia życzę i przypominam, dzisiaj mamy kolację. Strój obowiązkowy, to strój Adama. Ps. Twój prezent już dotarł, kwiaty stoją wszędzie, wariacie.” Zaśmiałem się jedynie, dzisiaj mijała nasza rocznica ślubu i pomyślałem, że miło będzie jak wyślę jej kilka kwiatów. A że nie mogłem zdecydować się które są najładniejsze, wyszło z tego dosyć sporo. Ale czego nie robi się dla kobiety. W dodatku wizja dzisiejszej kolacji podniosła mnie na duchu i w tym momencie pracowało mi się o wiele lepiej.

- Roy czekają na ciebie na dole. – usłyszałem Marion, która weszła do gabinetu – Mają tam ponoć całkiem niezły przypadek.
- Na dole nigdy nie mają niezłych przypadków, w większości to źle ocenione diagnozy. – westchnąłem – I mam nadzieję, ze to zły alarm. Nie chciałbym przyjmować na oddział kolejnej osoby, a już tym bardziej dziecka.

Zszedłem na dół gdzie jak zawsze panowało wielkie zamieszanie, podziwiałem ich, że mogą pracować w takim miejscu. Tyle tylko, że czasem zdarzało im się błędne odczytane wyniki i kierowali pacjentów na górę. Przywitałem się z pielęgniarkami i od razu skierowały mnie do Sali na której leżała młoda dziewczyna, i musiałem przyznać, że skądś ją znam. Ale nie mogłem sobie przypomnieć skąd. Od razu dostałem jej wyniki i kartę i musiałem przyznać, że tym razem młody lekarz się nie mylił. Dobrze ocenił i niestety musieliśmy przyjąć ją na oddział, aby zrobić kilka dodatkowych badań.

- W takim razie przewieziemy cię na oddział. – rzuciłem – Zrobimy kilka dodatkowych badań.
- Pan doktor będzie je robić? – uśmiechnęła się do mnie
- Zobaczymy. – puściłem jej oczko – Załatwisz wszystko? powiadomię górę o wszystkim.

&&&

W pracy również dostałam bukiet kwiatów na co się zaśmiałam bo Roy zwariował i byłam teraz tego pewna.  Ale z drugiej strony było to bardzo miłe, i miałam nadzieję że mój prezent przypadnie mu do gustu. Wróciłam do domu wcześniej, i od razu rzuciłam się w wir przygotowań. Najpierw kolacja, później coś słodkiego i znalazłam strój na wieczór. Teraz pozostało mi tylko czekać na mojego męża, aż zakończy swój dyżur i dojedzie do domu. Zapalałam właśnie świece, kiedy wszedł do mieszkania – z kolejnym bukietem kwiatów na co zaczęłam się głośno śmiać.

- Wiem, wiem. Nie tego się zapewne spodziewałaś. – westchnął – Ale nie miałem kiedy nawet podskoczyć aby coś ci kupić. Przepraszam.
- Ale masz bukiet, kolejny. – zaśmiałam się – Cały salon już jest zastawiony kwiatami i dziękuje za trzy lata. A teraz kolacja, mam nadzieję że będzie smakować.
- To dobrze, bo zjadłbym konia z kopytami. – westchnął siadając do stołu – Mam nadzieję, że twój dzień był lepszy od mojego.
- W takim razie mam nadzieję, że mój prezent się spodoba. – dałam mu buziaka w policzek i postawiłam talerze na stole

Nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że Roy jest myślami gdzie indziej. I kompletnie nie wiedziałam o co chodzi, a mieliśmy zasadę – nie przenosimy złych informacji do domu, jednak i tak zawsze pocieszałam go po tym jak stracił pacjenta. Podałam mu kopertę na którą zdziwiony spojrzał, a jedynie się uśmiechnęłam.

- Masaż? I to po kręglach. – wyciągnął dwa kupony na co się zaśmiałam – Kręgle rozumiem, ale masaż?
- Ostatnio jesteś strasznie spięty. Więc pomyślałam, że masaż też ci się przyda. Chociaż zapewne bardziej cieszysz się z wypadu na kręgle z chłopakami. – na co się szeroko uśmiechnął
- Dziękuje. – dał mi całusa – Masaż to chętnie ale miły jest tylko wtedy kiedy ty mi go robisz.
- W takim razie mogę zrobić. – pomasowałam go po ramionach – Zrelaksuj się. Pomyśl o czymś miłym.
- Mogę sobie wyobrazić ciebie nago? – zamruczał spoglądając na mnie z dołu na co się zaczęłam śmiać – Czyli nie?
- Chodź. – złapałam go za dłoń od razu zdmuchując świece

Poszliśmy na górę do naszej sypialni i kazałam mu się położyć, na co ściągnął koszule i położył na brzuchu. Sama poszłam do łazienki z której przyniosłam oliwkę. Usiadłam na nim okrakiem, i delikatnie zaczęłam go masować. Powoli się relaksował, i z pod przymkniętych oczu mruczał zadowolony.

- Ahh powinnaś być masażystką. – wymruczał – I dziękuje, tego było mi trzeba.
- Widzisz, jestem wróżką i wiem czego ci trzeba w danym momencie. – dałam mu buziaka w ramię i położyłam się obok
- Zachowujemy się trochę jak stare małżeństwo co? Leżymy w dniu naszej rocznicy na łóżku w ubraniach.
- Nie podoba ci się? – pogłaskałam go po plecach – I nie mam ochoty na seks. Wolę leżeć i patrzeć na seksowne plecy mojego męża.
- Zmęczona co? – a ja jedynie pokiwałam głową, że tak – O której wczoraj się położyłaś? Kiedy przebudziłem się o drugiej, ciebie nie było jeszcze w łóżku. Audrey. – westchnął kiedy nic nie mówiłam, a tylko niewinnie się uśmiechnęłam – Obiecałaś. Nie pamiętasz już jak dwa lata temu trafiłaś do szpitala z przemęczenia? Pozwoliłem ci wrócić do pracy, tylko pod jednym warunkiem.
- Wiem o tym, ale musiałam to dokończyć. I jak zarwę jedną noc to nic mi się nie stanie. Jedna.
- Audrey, Audrey. – westchnął – Pamiętaj, nie chce dostać kolejnego telefonu z ostrego dyżuru, że moja żona u nich leży. Sama dobrze wiesz jak się przestraszyłem.
- Przesadzasz, ale może się rozbiorę to dasz mi spokój?
- Nie żartuj. – podniósł jedną brew i od razu czułam, że jeszcze chwila a zacznie się awantura – Po prostu uważaj na siebie dobrze? Nie musisz tak ciężko pracować. Ale wiem, wiem. Czujesz się potrzebna kiedy pracujesz. I to rozumiem, szanuje ale uważaj i nie przemęczaj się. – objął mnie ramieniem na co się w niego wtuliłam – Prześpij się.
- Wypiłam dzisiaj tyle kawy, że raczej będę znowu długo leżeć. Zresztą jest jeszcze wcześnie.
- No dobrze, masz szczęście, że jest dzisiaj nasz wieczór. I nie musisz nic robić. – objął mnie mocniej i delikatnie głaskał po ramieniu


Cały czas leżeliśmy w swoich objęciach i po prostu rozmawialiśmy na wszystkie możliwe tematy. Nie pamiętam już kiedy spędziliśmy taki wieczór, odcięci od świata zewnętrznego, tylko my. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz