Miałam urlop i spędzałam go w domu. Oczywiście Roy starał
się na wszelkie sposoby bywać w domu ze mną, widziałam, ze bał się o to, że po
śmierci taty załamię się, zamknę w sobie. Właściwie to miał rację, wiele mi do
tego nie brakowało. Snułam się po domu i nic nie robiłam, aż pewnego dnia
pojechałam do sklepu i wróciłam do domu. Usiadłam w salonie i po prostu
malowałam. Reakcja mojego męża nieźle mnie połechtała, był pod wrażeniem, i po
prostu zapakowałam skończony obraz w papier i kurierem wysłałam w podzięce do
jego rodziców. Jego mama również starała się mi pomóc, kiedy Roy musiał iść na
dyżur, to zawsze wpadała z czymś dobrym. Ale jednak nadszedł taki wieczór
podczas którego pragnęłam być gdzie indziej. Roy siedział na dole i oglądał
mecz, a ja tylko wstałam z łóżka i zeszłam na dół ubrana w jego bluzę i grube
skarpety. Nie przejmowałam się tym jak wyglądałam, ale podeszłam do niego
siadając od razu na kanapie.
- To nie pora na rozmowę? – szepnęłam a on jakby nigdy nic
wyłączył telewizor – Myślałam, że to jakiś ważny mecz.
- Nie, zresztą oglądałem go tylko aby zabić jakoś czas. Ale
co jest?
- Wyjedźmy gdzieś. A jeśli ty nie możesz, to chciałabym po
prostu pojechać na urlop. Mam dość siedzenia w czterech ścianach tutaj, w
Londynie.
- Gdzie byś chciała pojechać? Jakieś ciepłe kraje? Morze,
góry?
- Irlandia. – zauważyłam a on zdziwiony na mnie spojrzał –
Jakiś problem?
- Skarbie mamy późną jesień, to nie jest dobry pomysł na
urlop. Wolałbym już Hiszpanie. Plaża, drinki. – uśmiechnął się do mnie
- Nie chce się opalać, chce odpocząć z dala od mojego życia
tutaj.
- Ale Irlandia? – jęknął
- Nie musisz ze mną jechać. Chciałam abyś wiedział jakie mam
plany. – wzruszyłam ramionami – Nie muszę płacić za nocleg, mam tam swój dom.
- Swój dom? – zdziwiony na mnie spojrzał – Nie wiedziałem,
że kupiliśmy jakiś dom w Irlandii.
- Bo nie kupiliśmy. Mój tato mi go przepisał, zanim jeszcze
umarł. Testament to nie jedyna niespodzianka. I właśnie nadszedł ten moment
kiedy potrzebuje wyjechać. Muszę odpocząć, a nie dam rady tutaj w Londynie.
Gdzie wszystko mnie dobija. Mam jeszcze urlop i chce z niego skorzystać.
- Kiedy byś chciała jechać? – a ja rzuciłam, że najlepiej
jutro - Samolotem? – na co pokiwałam
głowa – W takim razie najpierw musimy zamówić bilety, a jutro rano załatwię
sobie urlop. No co tak patrzysz? Muszę zobaczyć posiadłość mojej żony. A wyjazd
i mi się przyda. – dał mi buziaka w policzek
- Dziękuje. Ale jeśli nie uda ci się załatwić urlopu to nie
rób tego na siłę. Nie jestem dzieckiem, umiem o siebie zadbać.
Na szczęście Roy załatwił sobie urlop, więc z spakowanymi
walizkami wstawiliśmy się na lotnisku i siedzieliśmy akurat koło matki z małą
dziewczynką, która cały czas mnie zaczepiała. Nie powiem było to akurat miłe,
ale lot był krótki i nim się obejrzeliśmy to już siedziałam w wypożyczonym
aucie i pilotowałam. Kiedy zaparkował pod domem to tylko zagwizdał. Otworzyłam
nam drzwi i zapalałam wszystkie światła, kładąc zakupy na blacie kuchennym. Roy
chodził po domu i oglądał, ale zaraz zjawił się w kuchni z uśmiechem.
- Całkiem nieźle. Nie myślałem, że twój tato kupił coś
takiego i to tak daleko.
- Zawsze marzył o takim domku, a jak się okazało pochodził z
Irlandii. Chciał go sprzedać, ale wiedziałam, że specjalnie mnie tu zabrał. –
uśmiechnęłam się lekko – Wiedział, że mi się spodoba i będę chciała go
zatrzymać.
- Ładny, ale Irlandia. – zaśmiał się – Będziemy pić w dniu
Świętego Patryka?
- Cale życie mieszkałam w Londynie, bliżej mi do Anglii niż
Irlandii. – wypakowywałam zakupy na co mi pomógł – Głodny?
- I to bardzo. – westchnął – Zamówimy coś czy wyjdziemy na
miasto?
- Nieh, ugotuje. – wskazałam na produkty – Twoje ulubione
danie. W taki o to sposób chcę ci podziękować, że tu przyjechałeś.
Roy się tylko do mnie uśmiechnął, i w dodatku pomógł
gotować. Czułam się jak za dawnych czasów, kiedy to jeszcze byliśmy zwykłą
parą. Kiedy danie było gotowe to usiedliśmy w jadalni przy stole z winem. Mój
mąż był szczęśliwy, ze w końcu mógł zjeść swoje ulubione danie i widziałam jak
co chwilę na mnie zerka. Chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział jak. Sama nie
wytrzymałam więc tylko się zaśmiałam serdecznie, na co się uśmiechnął.
- Tęskniłem za tym śmiechem. – pogłaskał mnie po dłoni
- Mów co ci leży na wątrobie.
- Nic nie wiedziałaś o tym domu? Wiesz, twój tato zawsze był
skromnym mężczyzną, nie wyglądał na kogoś kto ma pieniądze. Owszem miał firmę,
ale jednak… dom? i to jeszcze tak urządzony?
- To jego marzenie, ty oszczędzasz pieniądze na starość, on
swoje włożył w ten domek. I nie mam ochoty nic zmieniać, wszystko mi się
podoba. I nie masz ochoty usiąść na kanapie z lampką wina przed kominkiem?
- Z tobą w ramionach zawsze.
- Dla mnie to też był szok, ale lubię to miejsce. Uspokaja.
I dlatego też chciałam wyjechać, w Londynie wszystko przypominało mi o tym co
straciłam. I o pracy. Paryż, Londyn, wszystko na raz. Musze przemyśleć kilka
spraw, a tam nie dam rady. W dodatku zaproponowałam tobie wspólne wakacje, bo
wiem że my również musimy porozmawiać na kilka ważnych tematów. A znam ciebie,
w stolicy byłeś również skupiony na pracy. I Leslie, dzwoniła kilka razy. –
zauważyłam na co westchnął – Spotkaj się z nią. To twoja pacjentka, zapewne nie
wie co się dzieje, że tak nagle przestałeś się z nią kontaktować, spotykać. Na
jej miejscu sama bym się przestraszyła.
- Masz rację, nie popisałem się. – westchnął – I zadzwonię
do niej. Stąd, jak nie będziesz miała nic przeciwko. – na co się zgodziłam –
Mówiłaś o kilku tematach, a poruszyłaś na razie pierwszy.
- My… między nami nie grało tak jak powinno, oddaliliśmy się
od siebie i staram się po prostu znaleźć tego przyczyny. Nie wiem czego mam
unikać, aby nie było takich momentów, chwil kiedy mam ochotę skoczyć w bok. Bo
to prawda, pozwoliłam mu na to, pozwoliłam aby inny mężczyzna mnie dotknął w
taki sposób jaki powinien dotykać mnie tylko mąż. – rzuciłam, ale widziałam jak
zaciska dłonie – Chcę być szczera, chociaż liczę się z tym, że teraz jesteś na
mnie wściekły i na niego również, najchętniej byś mu przywalił a ze mną
pokłócił.
- Należy mu się, ale ważniejsze jest to czy podobało ci się,
i doszło do…
- Nie spałam z nim, jeśli o to pytasz. Po prostu nie trzymał
dłoni przy sobie. I tak, podobało mi się to. Czułam się zagubiona, myślałam że
mój mąż mnie zdradza, że sam wiesz o co mi chodzi. – westchnęłam – Ale nie
dopuściłam do niczego więcej. Wystarczająco źle czułam się już z tym. W dodatku
Paryż. Luwr, każdy by chciał tam pracować. To marzenie wszystkich.
- Ale nie twoje. Dlatego nie powiedziałaś tak za pierwszym
razem, kiedy ci to zaproponował. – na co pokiwałam głową – W takim razie co
zamierzasz zrobić? Jestem na cienkiej linii i kiedy dowiem się, że on będzie
twoim szefem, będę wkurwiony na całego.
- Rozumiem i to szanuje. Dlatego też myślę nad zrezygnowaniem
z pracy. – a on zdziwiony na mnie spojrzał
- Nie możesz, lubisz to co robisz. I jeśli chcesz
zrezygnować z pracy tylko dlatego, że będziesz musiała spotykać tego debila to
źle postępujesz. Tylko cię dotknie, a połamie mu palce. Obiecuje. – dolał nam
wino – On jest w Paryżu, ty tutaj. Znam twoich współpracowników, i wiem że
żaden nie podskoczy.
- Kiedy malowałam obraz dla twoich rodziców… poczułam to
coś. Jak wiesz, kiedyś malowałam. – na co pokiwał głową – I nigdy tak naprawdę
nie powiedziałam dlaczego z tego zrezygnowałam. Widzisz, jako artysta z
talentem miałam swojego managera. Popełniał straszne błędy, ale nie aż takie
jak ja. Obracałam się w złym towarzystwie, alkohol, narkotyki. I nie, nie
brałam. Byłam młoda, pragnęłam tylko malować. Aż pewnego dnia moje prace
spotkały się z krytykiem. Bywanie w takim towarzystwie źle na mnie wpłynęło,
moje dzieła poszły w innym kierunku niż początkowo. Aż zaczęłam malować pod
publikę, manager tak chciał. I po raz pierwszy trafiłam na izbę wytrzeźwień.
Kiedy znalazłam się tam drugi raz, moja matka wysłała mnie do szkoły z
internatem, i przestałam malować. Od tamtej pory nie miałam w dłoni pędzla, aż
do teraz. Mój tato bardzo chciał, abym wróciła do tego, ale do Audrey sprzed
całego szumu. Do małej dziewczynki, która pewnego dnia zobaczyła coś więcej w
farbkach niż tylko chwilę zabawy. Mówię ci to teraz, ponieważ chciałabym wrócić
do tego. Chciałabym malować, ale nie mogę obiecać czy będzie ok. dlatego będę
potrzebować ciebie, bo wiem, że kiedy przyjdzie kryzys nie pozwolisz mi się
załamać.
- Przykro mi, że tak się to potoczyło. – na co się lekko
uśmiechnęłam – To dlatego postanowiłaś pomóc tej dziewczynie. – na co pokiwałam
głową, że tak – Moja dziewczynka. – pociągnął mnie za dłoń na co usiadłam mu na
kolanach – Mogłaś mi powiedzieć o tym wcześniej, to przecież nie zmienia moich
uczuć. A obraz był świetny, powinnaś do tego wrócić, twoje paluszki są do tego
stworzone. – dał mi całusa w dłoń na co się uśmiechnęłam – Ta dziewczynka w
samolocie, miło było na ciebie patrzeć. Dzieci cię uwielbiają.
- Była słodka. – i na samo wspomnienie się uśmiechnęłam –
Wiem, że nie jesteś gotowy, a najgorsze co może być to kogoś zmuszać do czegoś.
A ja nie chce cię zmusić do bycia ojcem.
- Ale ja chce. – zdziwiona jedynie na niego spojrzałam –
Tyle tylko, że nie chce nad tym pracować. Znam pary, które z tego powodu się
rozwiodły. Rozczarowanie, tego się obawiam. Będziemy pracować, sama wiesz o co
mi chodzi. Seks na zawołanie. A ja nie chce tego.
- W takim razie w jaki sposób chcesz spłodzić dziecko?
- Normalny, nie będziemy się zmuszać. Będziemy uprawiać seks
tak jak do tej pory, ale bez zabezpieczenia. Odstawimy tabletki, gumki. Zaszalejemy,
jak nastolatki. Aż pewnego dnia nam się uda. Chce aby moje maleństwo wiedziało,
że rodzice starali się mieć z tego dużo zabawy i jak nie zapomnieli o miłych
niedzielnych porankach we własnej sypialni.
Nareszcie szczerze ze sobą porozmawiali, co przyniosło niezły rezultat :) Oczywiście zmiana otoczenia jak najbardziej była im potrzebna. Obojgu! We dwoje, z dala od wszystkich i swoich prac. Powinno im to wyjść jedynie na dobre :) A kto wie, może wyjadą z Irlandii z (nie) planowaną niespodzianką ^^
OdpowiedzUsuń