Nie miałam na co narzekać, w szpitalu każdy traktował mnie
bardzo dobrze. i nawet nie wyganiali, dostałam wolne w pracy więc siedziałam
cały czas na oddziale. Roy dał mi przestrzeń, chociaż kiedy miał dyżur to
wpadał do nas częściej niż było to konieczne. Mój tato spał, więc ja siedziałam
z laptopem i pracowałam. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc podniosłam głowę
znad klawiatury i zobaczyłam Marion.
- Śpi? – zapytała na co pokiwałam głową – Przyniosłam ci
herbatę. Wiem, wiem. Nie utrzymujemy ze sobą dobrych kontaktów.
- Roy cię lubi. – zauważyłam biorąc do ręki kubek na co się
uśmiechnęła
- To miłe, bo świetny z niego lekarz. Bardzo kompetentny i w
dodatku fajny kumpel. I nie martw się, nie zamierzam ani nawet nie myślałam o
tym, aby go podrywać. Wiem kiedy mężczyzna jest nietykalny.
- Zabawne, ja myślałam że każdy może poderwać zajętego
faceta. – a ona się jedynie zaśmiała – Nie chciałam być niemiła.
- Wiem co ci zrobiłam. W końcu twoi rodzice się rozwiedli.
Ale nie masz o co się martwić, Roy cię kocha i stara się w tajemnicy przed tobą
robić tyle rzeczy, że sama go podziwiam. Masz to, o czym marzy każda
dziewczynka.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że jesteśmy inaczej traktowani
ze względu na to, że tutaj pracuje mój mąż. I nie chciałam tego.
- Cos o tym wiem. – uśmiechnęła się do mnie – Ale uciekam
dalej dyżurować. Jakby coś to możesz śmiało mnie wzywać. – na co pokiwałam
głową i zostałam sama z moim ojcem
- Traktujesz go zbyt ostro. – usłyszałam mojego tatę –
Myślę, że już dużo wycierpiał i zrozumiał swoje błędy. A zamiast iść do domu i
odpoczywać w jego ramionach siedzisz tutaj ze mną cały dzień.
- Wiesz, że nie pójdę? – zaśmiałam się na co lekko się
uśmiechnął – I Roy to rozumie, podrzuca mi zawsze kilka rzeczy.
- Rozumie bo kocha. Wiesz, że ciebie mieliśmy kiedy był w
naszym małżeństwie kryzys? Mieliśmy ciche dni, ale jeden spontaniczny wieczór i
na świecie pojawiłaś się ty. Wiem, że to was poróżniło.
- Jestem gotowa aby być mamą. – westchnęłam – I kto wie,
może się uda.
- Na pewno. I cieszę się, że nie masz papierów rozwodowych.
Bo chcesz do niego wrócić prawda? Zresztą o co ja pytam, nie bez powodu na
palcu widnieje obrączka, której przez jakiś czas nie było. – uśmiechnął się na
co sama spojrzałam na swój palec – Pamiętaj, nie popełniaj tych samych błędów
co ja. Nie pozwól odejść mu bez walki.
- Roy walczy. – zauważyłam bawiąc się obrączką - Nie spodziewałam się nawet tego, i muszę
przyznać, ze to miłe. Jest przy mnie w momencie kiedy go bardzo potrzebuje.
- W takich chwilach można poznać, czy dobrze wybraliśmy. I
to nie tak, że nie lubię twojego męża, tylko po prostu bałem się o ciebie.
Jesteś moją córeczką, chciałem mieć pewność, że oddałaś serce odpowiedniej
osobie. Chciałem, abyście mieli same radosne chwile, a nie takie jak rozwód czy
romanse.
- Nigdy nie jest słodko w związku. – zauważyłam na co
pokiwał głową – Nawet jak byliśmy parą, kłóciliśmy się, ale nie mówiliśmy o tym
głośno. Wtedy można było po prostu się rozstać, a Roy jest z rodziny dosyć
konserwatywnej. Dla nich małżeństwo to świętość. I tak samo on myśli. Chociaż
nie chce się do tego przyznać.
- Jestem pewny, że nie z tego powodu chce z tobą być. Rozmawiałem
sobie z nim. – więc zdziwiona spojrzałam na niego – Spałaś na łóżku obok, w
końcu zasnęłaś. I w końcu go lepiej poznałem. Wiesz dlaczego został onkologiem?
– a ja tylko zaprzeczyłam – Jego najlepszy kumpel z podstawówki zachorował,
walczył ale i tak przegrał po kilku latach. Spędzali ze sobą dużo czasu, i
postanowił pójść na medycynę i wybrał taką specjalizację. Chciał pomagać innym,
aby nie czuli tego co on po stracie. Stracił najlepszego przyjaciela.
- Nigdy mi o tym nie mówił, zresztą wiedział, ze nie umiem
słuchać. Zawsze było mi przykro, kiedy umierał mu pacjent. – a mój tato tylko
się zaśmiał, że artystka ma za miękkie serce – Dlatego nie rozmawialiśmy o jego
pracy. Tak samo jak nie rozmawialiśmy o tym dlaczego przestałam malować.
- Chodź tu. – poklepał miejsce koło siebie więc się tam
położyłam na co mnie przytulił – Obiecaj mi, ze mu powiesz. Może ci pomoże się przełamać i złapiesz za
pędzel.
Mijały dni, a ja spędzałam każdą chwilę w szpitalu.
Zaprzyjaźniłam się nawet z pielęgniarkami, które były dla mnie bardzo miłe. Za
to mój tato cały czas zagadywał dzieciaki, które chodziły po oddziale. Miał z
nimi naprawdę dobry kontakt. Właśnie siedziałam na jego Sali i przysłuchiwałam
się jak opowiadał bajkę dzieciakom kiedy zobaczyłam mojego męża. Uśmiechnął się
do mnie, więc wyszłam za nim z Sali.
- A ja zastanawiałem się gdzie znikły wszystkie dzieci. –
zauważył patrząc przez szybę na co się zaśmiałam – Byłby świetnym dziadkiem. –
na co od razu spuściłam głowę – Przepraszam, nie powinienem tego mówić.
- Powoli przyzwyczajam się do tego. Potrzebuje trochę czasu,
ale jednak. – westchnęłam i mu się przyjrzałam – Dlaczego mi nie powiedziałeś o
rozmowie z teściem?
- Nie możesz wiedzieć wszystkiego. – puścił mi oczko – W
końcu to męskie sprawy.
- Masz dzisiaj dyżur? – przyjrzałam się mu, ponieważ stał w
kitlu a on potwierdził, że spędzi ze mną noc i jak chcę mogę przyjść do
gabinetu lekarskiego – Macie tam wygodna kanapę?
- Jednoosobową, ale jednak jest. No i jestem dzisiaj z
Pawłem, będziemy ciągnąć losy. Ale jeśli ty byś przyszła, to na pewno kanapa
przypadłaby mi. – zauważył na co się zaśmiałam
- No nie wiem, wyglądasz seksownie w roboczych ciuchach, ale
chyba pozwolę spać jemu na kanapie.
- Oż ty niedobra. Ale jak się dzisiaj czujesz? Przynieść ci
coś jutro, czy w końcu wrócisz do domu.
- Wiesz o tym, że nie wrócę. – westchnęłam na co pokiwał
głową i wyciągnął coś z kieszeni i zobaczyłam swoją ulubioną czekoladę – Chcesz
abym przytyła?
- Czekolada pomaga, a ty mimo wszystko powinnaś się
uśmiechać. W końcu twój tato to uwielbia, i nie tylko on. Do zobaczenia
później.
Minęły dwa dni, a mój tato poczuł się źle, czułam że to
koniec i byłam na to w jakiś sposób przygotowana. Tyle tylko, że nie myślałam,
że nadejdzie to tak szybko. Roy był przy mnie za co byłam mu wdzięczna, w
dodatku nie przypuszczałam, że załatwił aż tyle za moimi plecami. Na pogrzebie
było dużo osób, tych co znałam i tych co nie. Ale i tak stałam samotnie z tyłu,
nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Siedziałam na górze, w naszej sypialni
kiedy zobaczyłam moją teściową w drzwiach. Usiadła obok mnie na łóżku i
zamknęła moją dłoń w swoją.
- Nie masz ochoty siedzieć na dole co? – a ja tylko
westchnęłam – Nie martw się, nikt nie ma ci tego za złe.
- Ale powinnam tam być.
- Daj spokój. – objęła mnie ramieniem – Twoja mama tam jest
i Roy. Wszyscy wiedzą jak ciężko ci jest, i rozumieją dlaczego wolisz być sama.
- Dziękuje. – wytarłam policzek na co się do mnie
uśmiechnęła
- Szukałem was. – usłyszałyśmy spod drzwi na co moja
teściowa tylko się zaśmiała i wyszła – Obstawiałem, że schowałaś się na
strychu. – Roy wszedł do środka zamykając za sobą drzwi – Goście powoli już idą
do domu.
- Zaraz zejdę. – westchnęłam podchodząc do lustra, gdzie
zaczęłam się poprawiać, ale poczułam jego dłonie na moim brzuchu i tylko
oparłam się o niego plecami
- Nie musisz i wszystko będzie dobrze. – dał mi buziaka w
policzek – Zamieniłem się dyżurami, więc przez dwa dni będę w domu. Chodź tu. –
westchnął odwracając mnie do siebie przodem
mocno przytulając, na co się rozpłakałam – Powinnaś się położyć.
- Nie chce być sama. – szepnęłam odsuwając się od niego na
co sam zaczął wycierać mi łzy
- I nie jesteś sama. Chodź położymy się. Twoja mama
wszystkim się zajmie.
- Pytałeś się mnie, dlaczego ci nie powiedziałam. – a on
rzucił tylko, że wie – Kiedy mój tato mi powiedział, od razu pomyślałam o
tobie. Mimo naszych problemów. Wiem, że mój tato z tobą rozmawiał.
- Tylko kilka porad. Z których zamierzam skorzystać. – dal
mi buziaka w skroń – A teraz się prześpij, potrzebujesz snu jak mało kto.
Szpital nie służy nawet zdrowym. Dlatego zamieniłem się dyżurami, aby trochę
cię przypilnować. I nadrobić stracony czas bez ciebie. I proszę cię nigdy
więcej nie odchodź ode mnie, nie chce czuć tej pustki.
- Nie odejdę dopóki ty nie doprowadzisz do tego. – szepnęłam
wtulając się w niego na co sam delikatnie głaskał mnie po głowie
Cieszę się że Roy poszedł po rozum do głowy i zrozumiał jakie błędy popełnił. Oczywiście ja bym go jeszcze humanitarnie trochę pomęczyła, ale niech będzie :P Najważniejsze, że wsparł żonę w bardzo trudnym momencie. Niech się stara, a może się polubimy :)
OdpowiedzUsuń