Przez cały czas ciekawiło mnie o co chodzi z tą propozycją z
Paryża. I jedyny sposób, aby się dowiedzieć to spotkanie z panem pewny siebie.
Tylko jak to zrobić, aby nie było żadnych problemów? Była właśnie niedziela i
zamiast się wygrzebać z lóżka i cokolwiek zrobić, to po prostu leżałam na łóżku
zakopana pod kołdrą. Za oknem padał deszcz, więc nie było to optymistyczne. W
dodatku mój mąż również miał wolny dzień, ale już od dawna nie było go w łóżku.
Od chwili kiedy poszłam na imprezę w tej sukience, był dla mnie jakiś inny. I
nie wiedziałam o co mu dokładnie chodzi. Ale jednak wstałam z łóżka ubierając
się w jego bluzę i zeszłam na dół w skarpetach. Zaparzyłam sobie herbatę i
wzięłam miseczkę płatków.
- Wychodzisz gdzieś dzisiaj? – przyjrzałam mu się bo pakował
swój plecak na co przytaknął mi głową – Można wiedzieć gdzie znikasz od
jakiegoś czasu w wolne dni?
- Odwiedzam swoich pacjentów. Wprowadziliśmy taki nowy
program. – wzruszył ramionami
- Rozumiem. Chociaż miło by było spędzić z tobą weekend.
- Nie mam czasu. Może w przyszłym tygodniu.
- Roy co się dzieje? Dalej się gniewasz na mnie, że poszłam
w tej sukience na wystawę?
- Poszłaś jak chciałaś. Czyli jak zawsze, i po co kupiłaś
ten obraz? Nie dość mieliśmy wydatków? I jeszcze tyle dałaś za kilka kresek.
- To sztuka. – obruszyłam się a on tylko zaśmiał – Nie dziwi
mnie, że tego nie rozumiesz. Dla ciebie liczy się tylko to co dzieje się na
twoim oddziale. Ważniejsze są tamte dzieci i ludzie, którzy chorują. Nawet nie
wiesz co dzieje się tutaj.
- A co się może dziać? Pracujesz nad nową wystawą i to
wszystko. nie ratujesz nikogo i tak naprawdę to już nikt nie chodzi do muzeum
ani nie kupuje dzieł sztuki. I tak się nikt na tym nie zna. Myślisz, że twoja
praca jest ważna, a tak naprawdę to niepotrzebnie muzeum wydaje na ciebie kasę.
No ale cóż, tak to jest z przegranymi artystami nie? – rzucił ironicznie
- Nie jestem przegranym artystą!
- Nie? Malowałaś, ale nikt nie zwrócił na ciebie uwagi więc
to porzuciłaś. I jak dla mnie była to jedna dobra decyzja.
- Lepiej idź pomagać. – warknęłam wrzucając miskę do zlewu
wychodząc z kuchni
Usłyszałam jak trzasnął drzwiami i zaraz odjechał autem.
Westchnęłam tylko bo ostatnio czepiał się mnie praktycznie o wszystko i nie
rozumiałam o co chodzi. Wróciłam do łóżka i praktycznie spędziłam tam całą
niedzielę, z książką w dłoni.
&&&
- Zamknij oczy. – zaśmiałem się do Lislie
- No dobrze. ale nie zamierzam mi nic zrobić?
- Nie, chce ci tylko pokazać miejsce które na pewno ci się
spodoba.
- Już tak dużo miejsc w Londynie mi pokazałeś, że
zastanawiam się skąd je wszystkie znasz. – zaśmiała się
- Jestem podróżnikiem. – a ona rzuciła, że raczej
podrywaczem, który miał dziewczyny wszędzie – Eee tam, wolę raczej
podróżnikiem. A z resztą co będziesz w domu siedzieć, tak to przynajmniej coś
pozwiedzamy i mile spędzimy swój wolny czas.
- A twoja żona? Nie wolałbyś spędzać niedzieli z nią?
- Pracuje. – rzuciłem – Więc wolę raczej spędzać mile czas z
tobą niż samemu w domu.
- W takim razie ja zabiorę cię na obiad. – puściła mi oczko
zamykając oczy na co się zgodziłem, zdecydowanie wolałem spędzać z nią swój
wolny czas
&&&
Długo nie wytrzymałam, Roy się do mnie nie odzywał, a jak
już to robił to tylko coś burczał pod nosem i nie wiedziałam o co mu chodzi. A
w dodatku zbyt bardzo ciekawiło mnie o co chodzi z Paryżem i w taki o to sposób
byłam umówiona na kolację. Tyle tylko w co tu się ubrać. Siedziałam właśnie w
piżamie na łóżku i myślałam nad strojem kiedy widziałam jak mój mąż wszedł do
sypialni i zaczął się ubierać, no tak miał dzisiaj dyżur.
- Wychodzisz gdzieś? – rzucił na co pokiwałam głową – Sama?
- Idę na kolację. – westchnęłam
- Kim jest Arturo La Marche? – warknął, a ja zdziwiona na
niego spojrzałam bo skąd on go znał? – Znalazłem wizytówkę, wypadła mi kiedy
podnosiłem twoją sukienkę.
- Był na wystawie i
po prostu mi ją dał. Musiała się zaplątać w moich rzeczach.
- Kim on jest? – rzucił na mnie ostro patrząc
- Nie znam go, pracuje w Paryżu tylko tyle wiem z tego co mi
powiedział. Zostawił wizytówkę i to wszystko. po tym wróciłam do domu i
zapomniałam o tej małej kartce.
- Paryż? Chcesz się przenieść?
- Nie. – zaśmiałam się – To tylko wizytówka nic więcej.
- To do jasnej cholery gdzie wychodzisz?! – podniósł na mnie
głos więc mu się przyjrzałam – Gdzie?
- Mówiłam, idę na kolację z tatą. Chyba dostali ważny
kontrakt i zaprosił mnie do restauracji. – rzuciłam, ale nie czułam się dobrze
okłamując go, ale z drugiej strony nie chciałam aby rozpętała się wojna –
Zaprosiłabym i ciebie, ale masz dyżur.
- Jakoś ostatnio wychodzisz na jakieś imprezy wtedy kiedy ja
mam dyżur, mimo tego, że mój grafik wisi na lodówce.
- Zmierzasz do czegoś? – spojrzałam na niego ostro – Bo jeśli chcesz mi zarzucić, że
mam romans to mogę odbić piłeczkę i zapytać się ciebie gdzie znikasz kiedy masz
wolne. Pomyślmy, kiedy ostatnio razem spędziliśmy wieczór bez żadnej kłótni? O
wszystko mnie oskarżasz. Za niedługo to nie będę wiedzieć czy mogę cokolwiek
powiedzieć, żebyś się na mnie nie wydarł.
- A daj mi spokój. – warknął wychodząc
Westchnęłam tylko bo nie poznawałam jego, zmienił się i nie
wiedziałam z jakiego powodu. Jednak kiedy dotarły do mnie jego słowa, to aż
zdębiałam… o mały włos a oskarżyłby mnie o romans, a kiedy ja odbiłam piłeczkę
to mnie zbył. A co jeśli on się tak zachowuje bo na boku ma inną kobietę? Nie
docierało to do mnie, bo wiedział że jeśli dowiem się o jakiekolwiek zdradzie
to od niego odejdę. Ale wiedziałam, że z niego nic nie wyciągnę a jedyną osobą,
która na pewno coś wie jest Paweł. Przyjaciele już od pierwszego roku studiów,
jego drużba na weselu. Na pewno wie co się dzieje, więc musiałam jakoś to od
niego wyciągnąć. Jednak musiałam się skupić na sobie i kolacji. Wybrałam krótką
spódnicę, obcisłe body i marynarkę. Do tego obowiązkowo szpilki, kopertówka i
byłam gotowa. Wiedziałam, że igram z losem. Pojechałam do restauracji w której
miała odbyć się kolacja, i od razu widziałam mojego kompana, który ubrany w
drogi garnitur siedział przy stoliku. Powiadomiłam kelnera, że mój towarzysz
już jest więc zostałam tam odprowadzona i usiadłam przy stoliku.
- Jak zawsze olśniewająca. – uśmiechnął się do mnie i
zamówił wino – Byłabyś naszą perełką.
- Nie ukrywam, że zgodziłam się na dzisiejszą kolację bo
twoja oferta mnie intryguje.
- Wiedziałem, a jak już wspomniałem zawsze mam to co chcę. –
puścił mi oczko – Jednak porozmawiamy o interesach później, najpierw kolacja.
- Zawsze tak czarujesz kandydatki na stanowisko? – rzuciłam
zaczepnie przeglądając kartę
- Tylko te najładniejsze i czegoś warte. Znam twoją
historię, malarka, która trafiła na złego managera i nie sprzedała żadnego
obrazu. Zrobiłaś studia i zostałaś głównym konserwatorem sztuk pięknych. I to
wszystko w dosyć krótkim czasie.
- Masz złe informację, sprzedałam jeden obraz. – rzuciłam, a
on mi odpowiedział że rodzina się nie liczy
- Szkoda, że nie dane mi było zobaczyć twoich dzieł, ale
wierzę, że coś dla mnie namalujesz.
- Jesteś zbyt pewny siebie wiesz? – rzuciłam spoglądając na
kelnera, który podawał nam przystawki – Tutaj tak się nie pogrywa z damami.
- Od razu idzie się z nimi do łóżka? – przyjrzał mi się z
uśmieszkiem – Ciebie też powinienem zabrać do hotelowej restauracji i na górę?
- Muszę cię zasmucić, jestem mężatką ale zapewne o tym też
wiesz. – rzuciłam a on jakby nic powiedział, że nie ma w tym żadnego problemu –
Nie jestem taka. Nie załatwiam sobie pracy przez łóżku. Ciężko pracowałam na
to, aby być tym kim jestem.
- Nie wnikam, ale jak już wspomniałem mam zawsze to co chcę.
A na ciebie też mam chętkę.
Puścił mi oczko i nie powiem pozostało mi się tylko zaśmiać.
W dodatku całkiem miło mi się spędzało wieczór, przy dobrej kolacji i winie. A
raczej dwóch butelkach wina, jednak trzeba było wracać do domu. Tyle tylko, że
wracaliśmy jedną taksówką.
- W takim razie pora chyba na rozmowę o pracę. – rzucił
wyciągając się na kanapie – Chcemy ci zaproponować to samo stanowisko, tyle
tylko że o większych zarobkach. Byłabyś moją prawą ręką i obydwoje byśmy byli
najlepsi. Znam twoja wartość i wiem, że tak łatwo cię nie oddadzą. – poczułam
jego dłoń na swoim kolanie – ale zamierzamy walczyć.
- Zamierzacie walczyć o mnie jak o pracownika, czy ty
zamierzasz walczyć o mnie jak o kobietę, którą chcesz zaliczyć? – przyjrzałam
mu się na co się zaśmiał i jego dłoń sunęła wyżej jakby nigdy nic - Ekhem nie zapędziłeś się?
- Wiem kiedy mi na to pozwalacie. – zamruczał mi do ucha
lekko je przegryzając a dłoń zdecydowanie była wyżej niż powinna – Do mnie?
Abym mógł cię przekonać abyś się zgodziła.
- Przykro mi, ale wrócę do domu. – jęknęłam, ale to i tak
nie poskutkowało bo czułam jak muska mnie ustami po karku
- Arturo przestań. – szepnęłam – Mam męża.
- Może i masz, ale twoje ciało mówi co innego. Masz ochotę
jechać ze mną do hotelu. Ale ok, chcesz zgrywać twardą, więc numer 201, będę
czekać przez całą noc. – odsunął się ode mnie na co wzięłam głęboki wdech
Kiedy taksówkarz zaparkował pod moim domem, to szybko
wysiadłam z taksówki nawet się nie oglądając bo czułam, że zmienię zdanie i
pojadę do hotelu. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Szybko ściągnęłam z
siebie ciuchy i wzięłam szybki prysznic. Czułam się tak jakbym przebiegła
maraton. Położyłam się do łóżka i spojrzałam na swoją obrączkę. Ściągnęłam ją z
palca i się rozpłakałam jak mała dziewczynka. Jeszcze chwila, a bym zdradziła
męża, któremu obiecałam, że nie opuszczę go aż do śmierci. A wystarczyło, że
wypiłam trochę więcej wina i dotyk innego faceta tak na mnie podziałał. Pokój
201, korciło mnie, aby się ubrać i wyjść z domu. Tyle tylko, że zamiast tego
złapałam za telefon i wykręciłam numer. Jeden sygnał, drugi, trzeci, aż
usłyszałam halo.
- Pogubiłam się tato. – wypłakałam – I nie wiem jak sobie
poradzić.
- Kochanie co się dzieje?
- Nie chce być dzisiaj sama.
To wystarczyło, mój tato się wyłączył i już po pół godzinie
pukał do drzwi na co go wpuściłam i mocno się wtuliłam. Nic nie mówił, tylko
zaprowadził mnie do sypialni i czekał aż się uspokoję, głaszcząc mnie po
głowie. Kiedy leżałam spokojnie to zaczęła się rozmowa. Wyznałam mu wszystko co
mi leżało na sercu, i przynajmniej mnie nie oceniał, ale dawał cenne rady. Nie
wiem kiedy zasnęłam, ale za to obudziłam się dosyć późno i znowu byłam sama w
domu. Roy napisał mi tylko kartkę, że musiał coś załatwić. Ponownie miał zbyt
dużo na głowie, aby zauważyć, że w tym momencie potrzebuje go bardziej niż do
tej pory…
No to się porobiło ^^ Roy mówi że kocha swoją żonę, ale w ostatnim czasie kompletnie jej nie zauważa. No ok, zauważa. Ale tylko wtedy, gdy chce zrzucić na nią całą winę. Co jest absurdem, bo sam doprowadził do tej sytuacji. Na dodatek woli spędzać czas z byłą kochanką niż własną żoną. Coś tu zdecydowanie jest nie tak. Audrey dostała ciekawą propozycję i jeśli dalej tak pójdzie to wcale się nie zdziwię, jeśli zdecyduje się wyjechać do Paryża. Zresztą, co to był za tekst z przegranym artystą? ;o Przesadził i powinien ją za to przeprosić. Tak nie zachowuje się mąż tylko jego imitacja. Na tą chwilę nie polubiłam się z Royem ^^
OdpowiedzUsuń