Dyżur, od samego rana chodziłem z uśmiechem i taki o to
wszedłem na salę gdzie leżała Leslie, sama odwzajemniła mój uśmiech i
praktycznie był to nasz stały punkt wizyt po tym jak przyjąłem ją na oddział.
- Dzień dobry jak się spało?
- Kiepsko, ten oddział źle na mnie wpływa i w dodatku jestem
sama na Sali.
- Rozumiem. – zauważyłem siadając na krześle – Nie jest
łatwo widzieć te wszystkie twarze.
- W takim razie dlaczego zostałeś onkologiem? – przyjrzała
mi się i nie powiem, było to dobre pytanie i nie wiedziałem nawet dlaczego –
Pewnie mnie nie pamiętasz.
- Pamiętam, Leslie, trzy lata temu.
- Już nie tańczę, znalazłam pracę na cały etat. Zero seksu.
– od razu zauważyła na co się zaśmiałem – W końcu się uporządkowałam a i tak
wylądowałam tutaj.
- Masz szczęście, ze znalazłaś się u nas. Możemy cię
wyleczyć, ale musisz podjąć się terapii. hormonoterapia, pomoże ale są tez
skutki uboczne takiego leczenia.
- Wypadną mi włosy i będę wymiotować jak na filmach? –
westchnęła
- Nie, to zupełnie inna terapia. Będziemy podawać ci
hormony, ale mogą wystąpić uderzenia gorąca, świąd, zaburzenia miesiączkowania
a także niepożądane krwawienia z dróg rodnych. Nudności, zmęczenie. Ale również
leki mogą wywołać raka szyjki macicy.
- Zawsze tak straszysz swoich pacjentów?
- Wolę być z nimi szczery, chyba lepiej wiedzieć wcześniej.
– zauważyłem a ona tylko westchnęła – Nie ma się co bać, ważne jest, że można
wyleczyć twojego raka. I od dzisiaj będziesz pod stałym nadzorem ginekologa.
Nie ma, że praca ważniejsza. – zauważyłem a ona mi się przyjrzała – No co?
- Mówisz to z doświadczenia? Czy wiele twoich klientek woli
pracować niż się badać?
- Różnie. – zaśmiałem się
- Czy ta terapia jest skuteczna? No wiesz… lubię swoje
piersi, faceci też nigdy nie narzekali. I nie chciałabym stracić na swoim życiu
seksualnym. – nie powiem mimowolnie przypomniał mi się ich widok w moim łóżku
- Nie będę cię okłamywać, ta terapia jest skuteczniejsza po
menopauzie, ale również działa na niektóre przypadki przed. Miejmy nadzieję, ze
u ciebie zatrzyma się na tym. Nie chciałbym podawać cię od razu chemioterapii
albo już chirurgicznej inwazji.
- Słodziak, mimo tego że ma taką pracę to i tak się
troszczy. Od kiedy będę poddana terapii?
- Od momentu aż podpiszesz papiery. – podałem jej teczkę –
Nie zrobimy nic wbrew twojej woli, niestety takie są zasady.
- Miałeś już pacjentkę która się nie zgodziła? – a ja tylko
pokiwałem głową, że nie – Szczerość popłaca.
- Mam nadzieję. Wszyscy myślą, że my – onkolodzy nie
przejmujemy się losem naszych pacjentów. Ale nie jest to zgodne z prawdą, każdy
przypadek przeżywam w środku… a już najbardziej dzieci.
- Dzieci… będę je mogła mieć?
- Ryzyko niepłodności jest, ale również jest szansa że nic
nie stanie ci na przeszkodzie. I będziesz mamusią.
- A ty masz dziecko? – na co zaprzeczyłem – Myślałam, że
młode małżeństwa dzieci mają po roku.
- Obydwoje pracujemy. A wtedy ciężko jest z czegoś
zrezygnować. – wzruszyłem ramionami a na salę weszła pielęgniarka – W takim
razie zostawiam Panią z decyzją. Jutro przyjdę po odbiór papierów, z podpisem
albo i bez.
Wyszedłem z jej Sali i poszedłem na obchód do innych
pacjentów. Ale miałem nadzieję, że zgodzi się na leczenie.
&&&
Cały tydzień miałam załadowany, więc z radością przyjęłam
informację, że dzisiaj piątek i co za tym idzie impreza. Mój mąż miał mnie
zawieźć i sam pojechać na dyżur. Dlatego wpadłam do mieszkania i od razu
pobiegłam na górę się przygotować. A trochę tego było i byłam zadowolona z
faktu, że dostałam pyszny obiad. Szybko go zjadłam i poleciałam znowu na górę,
aby ubrać sukienkę. Gotowa zeszłam na dół, jeszcze raz przeglądając torebkę czy
wszystko wzięłam.
- Żartujesz prawda? Nie pojedziesz w takiej sukience. –
rzucił Roy na co spojrzałam na niego zdziwiona – Jest za obcisła i twoje cycki
tylko mówią, aby je uwolnić.
- Przesadzasz.
- Nie, nie przesadzam. To tak jakbyś założyła piżamę, ale w
formie sukienki. A nie będzie mnie tam aby odpędzić od ciebie napalonych
artystów.
- Masz pecha bo nie zamierzam się przebrać. Czuję się w tej
sukience bardzo dobrze, czy ci się to podoba czy nie. Jak ci się nie podoba to
masz nauczkę, trzeba było zamienić się na dyżury. – wzruszyłam ramionami –
Normalnie to bym zapytała jak wyglądam, ale wolę nie.
- Nie rozumiem dlaczego ubrałaś się akurat tak, kiedy w
szafie wisi kilka rzeczy gdzie jest wszystko ok. widzę, że nowy stanik też masz
na sobie.
- A co ty? – warknęłam – Nigdy nie przeszkadzało ci w co się
ubieram. I owszem komplet bielizny też mam nowy i nic ci do tego. Ale jeśli
dalej masz mnie krytykować to może lepiej zamówię sobie taksówkę.
- Może tak będzie lepiej, zresztą nie po drodze mi.
- Jakoś rano było ci po drodze.
Rzuciłam dzwoniąc po taksówkę a Roy nic nie powiedział tylko
poszedł na górę. Trochę poczekałam, ale nawet nie poinformowałam, że wychodzę.
Widziałam jak schodził ze schodów, więc odwróciłam się na pięcie i trzasnęłam
drzwiami. Tyle tylko, że kiedy stałam z kieliszkiem szampana na wystawie było
mi przykro jak go potraktowałam. Bo miał niestety rację, byłam obserwowana przez grupkę facetów. I wszystkim
wzrok skupiał się na moich piersiach. Jednak starałam się o tym nie myśleć i po
prostu skupiłam na wystawie i miałam już na oku jeden obraz, który z miłą
chęcią powiesiłabym w salonie, dlatego stałam tak i wpatrywałam się w niego.
- Jeśli masz na to ochotę to lepiej się nie zastanawiać. –
usłyszałam przy swoim uchu więc się obejrzałam i widziałam przystojnego bruneta
– Bo inaczej to cię prześcignę i wypiszę czek.
- Myślałam, że to bardziej pasuje do kobiecego wnętrza.
- Każdy mężczyzna ma coś z kobiety. – zauważył – Autorka,
mentorka czy po prostu klientka?
- Przyjaciółka. Audrey…
- Craven. – dokończył za mnie, na co zbił mnie z tropu – Mam
na ciebie oko już od dłuższego czasu.
- Przepraszam czy my się znamy? – nie powiem, ale jego słowa
wybiły mnie z rytmu i dyskretnie szukałam kogoś znajomego
- Nie osobiście. Arturo La Marche, prosto z Luwru.
- Francuz na wystawie współczesnej sztuki i to
początkującego malarza? Raczej nie ten kierunek.
- Owszem, ale sztuka jest po to, aby ją podziwiać. A
skowronki mi doniosły, ze moja współpracowniczka się tu pojawi. – rzucił pewny
siebie – Bo właściwie jestem tu z twojego powodu. Chcielibyśmy abyś z nami
pracowała, w Paryżu. – podał mi wizytówkę – Ja chciałbym mieć ciebie w swoim
zespole. A zawsze dostaje to co zapragnę. – puścił mi oczko odchodząc
&&&
Szybko ogarnąłem wszystko związane z dyżurem i udając, że
idę na obchód zatrzymałem się pod drzwiami Leslie. Z uśmiechem do niej zapukałem
na co sama odwzajemniła uśmiech i usiadła wygodniej.
- Jak tam się czujemy? – spojrzałem na jej kartę
- Całkiem dobrze i innych pacjentów też tak często
odwiedzasz? – zaśmiała się na co machnęłam ręką – Piątek a ty dyżur, kiepsko
co?
- Przyzwyczaiłem się. Zresztą w domu i tak nikogo nie ma.
- Może to właśnie czas na dziecko? Wtedy zawsze ktoś jest. –
rzuciła
- Audrey… sam nie wiem, niby powiedziała, że chciałaby ale
to na tyle. A ja… chyba nie jestem gotowy. Dobrze jest jak jest.
- Jeśli tak uważasz. – rzuciła przyglądając mi się – To ta
sama z którą miałeś wziąć ślub? – na co potwierdziłem skinieniem – Rozumiem, że
nie wie o twoim wyskoku.
- Leslie, jesteśmy dorośli takie rzeczy się zdarzają.
- Owszem, ale byleś moim pierwszym klientem z którym
spędziłam całą noc. Owszem taniec, ale my poszliśmy na całość. Twój argument na
zawsze chyba wyrył się w mojej głowie: chcę zasmakować wolności zanim zostanę
sam z jedną kobietą. I wszystko byłoby ok, gdyby nie to, ze spotkamy się
ponownie w takich okolicznościach.
- Nie zdradziłem ją z nikim po ślubie. – westchnąłem –
Kocham ją, naprawdę. Ale nie jestem pewien czy chce dziecko, w tym momencie.
- Czasem takie czyny mogą zniszczyć i najsilniejszy związek.
Wiem coś o tym, moi najlepsi przyjaciele rozwiedli się z tego powodu. A teraz
się nienawidzą. Mimo wielkiej miłości jaka ich niby łączyła.
- Wróżysz mi rozpad małżeństwa? – zaśmiałem się
- Nie, oczywiście że nie. Nie znam Audrey, wiem jak wygląda
ze zdjęcia które stało na komodzie. I to wszystko. w dodatku nie znam ciebie.
Spędziliśmy ze sobą zaledwie jedną noc. I dużo nie rozmawialiśmy. Chodzi mi
jednak o to, ze czasem nie wiem jak mam się zachowywać w naszych relacjach.
Zrozumiałam, że przy reszcie pracowników jesteśmy na Pan/Pani.
- Tak będzie lepiej, tutaj dużo plotkują. Właściwie to jeden
lekarz już wyleciał z pracy za to jak wdał się w romans z pacjentką. Dlatego to
temat tabu i wolę jak pacjenci mówią do mnie Pan/Pani kiedy ktoś jest.
- Zapamiętam to sobie. – uśmiechnęła się do mnie co
odwzajemniłem – Zresztą jutro wychodzę. Czas wrócić do rzeczywistości z garścią
tabletek.
- Wszystko będzie dobrze. Musisz walczyć.
&&&
Nie wiem ile kieliszków wina wypiłam, ale w końcu
postanowiłam się zbierać. Zapłaciłam za obraz, który mi się spodobał i starałam
się znaleźć mojego przyjaciela, aby powiadomić go, ze wychodzę. Kiedy przede
mną znowu wyrósł Arturo. Tylko się zaśmiałam bo widziałam jak krążył koło mnie
przez cały wieczór.
- Już? Myślałem, że miłośniczka sztuki wychodzi ostatnia.
- Owszem, już. – założyłam swój płaszcz – Mam twój numer,
więc jak będę w potrzebie zadzwonię.
- Czuję, że ta potrzeba nadejdzie szybciej niż ci się
wydaje. – puścił mi oczko – Nie odpędzisz się od moich zalotów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz