Od jakiegoś czasu Roy był dla mnie miły, ale rolę się
odwróciły. Teraz ja miałam go gdzieś i po prostu zachowywałam się tak jakbym
nie miała męża. Nie wracałam po pracy do domu, tylko chodziłam na kolację z
znajomymi, na wystawy, do kina i innych miejsc gdzie nie był mi potrzebny Roy.
Owszem wracałam do domu, kładłam się koło niego i to na tyle. Dzisiaj miałam
wolny dzień, i mój tato chciał się ze mną spotkać na obiedzie, dlatego ubrałam
na siebie wygodne rzeczy i wyszłam z domu. Od kilku dni nie miałam od niego
żadnych informacji, więc zdziwiło mnie, że chce zjeść ze mną obiad. Le zjawiłam
się z uśmiechem w restauracji i zamówiłam swoje ulubione danie.
- Właściwie to skłamałem. – więc zdziwiona na niego
spojrzałam – Zaprosiłem cię na obiad, ponieważ mam wiadomość.
- Wiadomość?
- Widzisz… byłem w szpitalu na badaniach. I nie jest dobrze.
– zaczął a ja czułam, że usuwa się pode mną ziemia chociaż nic jeszcze nie
wiedziałam – Jestem chory, poważnie chory. Z tego co mi powiedział lekarz.
- C-co?
- Mam raka kochanie, rak płuc. Jednak palenie szkodzi. –
zaśmiał się, a ja czułam łzy w oczach – Proszę cię nie płacz.
- Nie… nie, to nie może być prawdą.
- A jednak.
- Rozmawiałeś z innym lekarzem? – rzuciłam wyciągając
telefon – Roy pomoże, w końcu…
- Nie mieszaj w to twojego męża. – odebrał mi telefon na co
się rozpłakałam – Myszko, jest już za późno. W dodatku wiem co będzie… kiedy on
zacząłby mnie leczyć, to byś się z nim rozwiodła bo zaczęłabyś go obarczać
winą, że nie zrobił wszystkiego.
- Nie możesz się poddawać. Wiele osób z tego wychodzi,
musisz tylko porozmawiać z innym lekarzem.
- I powie mi to samo.
- Proszę cię, nie możesz mnie zostawić. – wypłakałam na co
mnie mocno do siebie przytulił – Nie mogę cię stracić.
- Zawsze będę w twoim sercu kochanie.
- Musisz porozmawiać z innym lekarzem, proszę cię. Zrób to
dla mnie.
- No dobrze, pozwolę ci spotkać się z innym lekarzem. –
westchnął podając mi teczkę z wynikami – Ja już wiem jaka jest diagnoza, teraz
ty musisz to usłyszeć od specjalisty.
- Nie. – szepnęłam dalej płacząc
Informacja wybiła mnie całkowicie z rytmu, nie wiedziałam co
się dzieje i kiedy mój ojciec jakby nigdy nic poszedł na spotkanie z
prawnikiem, ja zadzwoniłam do jedynej osoby która w tym momencie mogła mi
pomóc. Miałam szczęście, że Paweł miał akurat wolne, Emmy akurat nie było bo
pojechała do rodziców, więc pojechałam taksówką do jego mieszkania. Od razu mi
otworzył zdziwiony, ale nic nie mówił tylko zaparzył herbaty.
- W takim razie co to za pilna sprawa?
- Potrzebuje lekarskiej opinii. – szepnęłam czując łzy w
oczach – Bądź ze mną szczery. – podałam mu teczkę
Zdziwiony spojrzał na mnie i na teczkę, aż w końcu ją
otworzył. Dokładnie studiował każdy wynik, na co siedziałam prosto trzymając
dłonie na kubku. Bałam się jak cholera, w dodatku ta cisza…
- Audrey… to twoje wyniki? – zaczął delikatnie a ja już
czułam, że mój tato mówił prawdę
- Jest źle? Bądź ze mną szczery. – szepnęłam
- Tak, ostatnie stadium. I z tego co widzę to przerzut do
wątroby… Audrey powiedź, ze to nie twoje wyniki.
- Mojego taty. – wypłakałam – On umrze?
- Możemy go wysłać na leczenie chemioterapii, może to
opóźnić rozwój guza i przerzutów. Ale twój tato musi się zgodzić.
- On się już poddał. Nie wiem jak mam do niego dotrzeć. Nie
może umrzeć.
- Niestety jest to nieuniknione na takim etapie. – westchnął
– Na moim miejscu to Roy powinien z tobą rozmawiać.
- Mój ojciec nie chce jego pomocy, zresztą mamy problemy i
mało co ze sobą rozmawiamy. – wstałam ze swojego miejsca i zaczęłam chodzić po
salonie – Co mogę zrobić, aby go zmusić do leczenia?
- Przyprowadź go pojutrze. Mam konsultacje, porozmawiam z
nim. Leczenie może opóźnić jego śmierć, chociaż radziłbym znaleźć hospicjum.
Ich opieka będzie pomocna również dla ciebie.
- A co jeśli znowu powie nie? Nie można go zmusić? – a on
niestety spuścił głowę – Czy naprawdę nie mogę nic zrobić?!
- Przykro mi Audrey, twój tato jest dorosły i sam podpisuje
zgody. Uwierz, że nam też się nie podoba to, że musimy czekać na zgodę zamiast
działać. I przykro mi, że to spotkało akurat twojego ojca. Zadzwonię po…
- I co mu powiesz? Że jego żona jest roztrzęsiona w twoim
mieszkaniu? – warknęłam – Ciekawe czy go to zainteresuje, bo myślę, że
ważniejsze jest dla niego posuwanie innej.
- Audrey o czym ty mówisz? – spojrzał na mnie zdziwiony a ja
tylko westchnęłam
- Nie musisz go kryć. Nie jestem głupia, potrafię połączyć
sznurki. Wiecznie go nie ma, ostatnio jestem dla niego workiem do bicia, czepia
się mnie o wszystko. a w dodatku czuję jej perfumy. Wiem o co mu chodzi… nie
chce mieć dzieci, więc poleciał do innej z którą nie musi się o to bać.
- Daj spokój, Roy nie ma romansu. – zaczął go od razu bronić
– Wiem co myślisz, ale jestem pewny na 100%. On cię kocha.
- Kochał w dniu naszego ślubu. – rzuciłam zbierając wyniki
na co złapał mnie za dłoń – Nie broń go.
- Nie zamierzam, ale w głębi serca wiesz, że to nie jest
prawda.
- Proszę cię nie mów mu nic, przyprowadzę ojca na
konsultację.
Paweł jedynie pokiwał głowa i puścił moją dłoń. Pożegnałam
się z nim i wróciłam do mieszkania, w którym nadal nie było mojego męża.
Korzystając z tej okazji usiadłam na kanapie z laptopem i po prostu czytałam
wszystko co dało się znaleźć w internecie na temat tego co mnie czeka. I co
najważniejsze, jak przekonać mojego ojca do walki.
Strasznie szkoda mi ojca Audrey. Uważam jednak, że mężczyzna wcale się nie poddał, a raczej pogodził ze swoim losem. Może gdyby miał pewność, że może wygrać tą walkę to by się jej podjął. Może nie chce aby jego najbliżsi cierpieli mając nadzieję na cokolwiek.
OdpowiedzUsuńRole się odwróciły i teraz to Audrey olewa męża. Sam jednak sobie na to zasłużył. Swoim zachowaniem oraz słowami. Powinni jednak poważnie ze sobą porozmawiać, bo takie życie gdzie małżeństwo toczy ze sobą niemą wojnę jest bez sensu.