Mimo tego, że poszłam z moim tatą na konsultację do Pawła,
to jednak nie zgodził się na terapię. Już podjął decyzję, a niestety był taki
jak ja – nigdy nie zmieniał zdania. Za to dostaliśmy adres hospicjum, które
według Pawła było najlepszym miejscem dla mojego taty. Oczywiście kiedy
zobaczył cenę, to od razu rzuciłam, że nie gra ona roli. Moja mama już
wiedziała o chorobie mojego taty i praktycznie każdy przygotowywał się na
najgorsze. W dodatku jak się okazało miał dużo do załatwiania. A ja nie mogłam
się przestawić do tego, że chodzi na spotkania z adwokatem i do końca spisuje
testament. I załatwia wszelkie formalności z mieszkaniem, samochodem i firmą. Do
tej pory ciężko było mi wszystko ogarnąć. Coraz częściej przebywałam nad
Tamizą, chodziłam na długie spacery i rozmyślałam. W dodatku zastanawiałam się
czy nie pójść do jakiegoś psychologa, cokolwiek… zwłaszcza, że moje małżeństwo
też wisiało na włosku. Mój tato poprosił mnie o weekend w Irlandii, musiał
załatwić sprawy nieruchomości, którą tam posiadał i o której nawet nie
wiedziałam. Wzięłam wolne w pracy i wróciłam wcześniej do domu, aby wszystko
sobie przygotować. Roy miał wolne, i chciałam z nim porozmawiać ale jak tylko
usiadłam na łóżku, widziałam jak się zbierał.
- Roy musimy porozmawiać. – zauważyłam
- Nie teraz, spieszę się. Porozmawiamy wieczorem. – rzucił
przebierając się, i nie patrzył nawet na to, że rzuca swoje rzeczy gdzie
popadnie
- Roy proszę cię.
- Naprawdę się spieszę, wytrzymasz chyba do wieczora?
Rzucił gotowy do wyjścia na co spuściłam
głowę i zostałam sama. Kiedy usłyszałam jak odjeżdża autem, to wyciągnęłam
torby i zaczęłam się pakować.
&&&
Początkowo miałem inne plany,
wrócić zdecydowanie później, ale widziałem że Audrey ma jakiś problem i chce ze
mną porozmawiać. Nigdy nie mogła niczego przede mną ukryć. Zawsze wiedziałem
jak coś jest nie tak. Jej oczy zdradzały wszystko. no i nawet nie czepiała się,
że moje rzeczy walały się gdzie popadnie w sypialni. Wszedłem do mieszkania, w
którym o dziwo panowała cisza. Na dole nikogo nie było, więc poszedłem na górę
gdzie również była cisza. Zapaliłem światło w sypialni i zobaczyłem na łóżku
kartkę. Moje rzeczy dalej leżały na podłodze, co mnie zdziwiło i to bardzo.
Podszedłem do łóżka biorąc kawałek papieru do ręki i zacząłem czytać.
Roy…
Przykro mi.. ale nie potrafię udawać szczęśliwego małżeństwa, kiedy tak
naprawdę między nami nie ma już nic. Widzisz, pozwoliłam ci się oddalić,
pocieszyć w ramionach innej. Zapewne jesteś szczęśliwszy niż ze mną, i nie mam
ci tego za złe. Jednak boli mnie to, że zamiast mi powiedzieć cokolwiek, to po
prostu mnie zbywałeś. A teraz nie masz czasu nawet na rozmowę… kiedyś
potrafiliśmy spędzić na tym całą noc. Teraz, kiedy tego tak bardzo potrzebuje,
ważniejsza jest ona. Dlatego odchodzę… dziękuje za te wszystkie lata spędzone
razem. Dzięki tobie nauczyłam się wielu rzeczy… i nie będę walczyć, chciałabym
tylko część pieniędzy za dom, tak abym mogła kupić sobie cos mniejszego,
odpowiedniego dla jednej osoby. I proszę cię o jedno, nie dzwoń do mnie, nie
pisz. Teraz potrzebuje samotności, muszę sama zmierzyć się z tym co mnie czeka
w najbliższej przyszłości. Wszelkie formalności możesz omawiać z moją
prawniczką, która sama się do ciebie zgłosi.
Naprawdę mi przykro i żegnam…
Audrey
Kiedy przeczytałem ostatnią
kropkę, zerwałem się jak oparzony z łóżka i szybko otworzyłem szafy, ale
nigdzie nie było jej rzeczy, ani w komodzie, ani na wieszakach. Pustka… właśnie
to poczułem…. Usiadłem na łóżku i poczułem jak coś dotknęło mojej nogi, więc spojrzało w to miejsce i widziałem dwa
pierścionki – zaręczynowy i obrączkę… Audrey nigdy ich nie ściągała… a teraz
jej nie ma, a ja kompletnie nie wiem co się dzieje.
&&&
Siedziałam w samolocie czytając
książkę, kiedy poczułam dłoń mojego taty na swojej, więc na niego spojrzałam.
Widziałam, że chce ze mną porozmawiać, ale nie ma się co dziwić. W końcu
pojawiłam się w jego drzwiach z dwoma walizkami i torbą. A teraz jakby nigdy
nic siedzę w samolocie. Westchnęłam tylko bo czułam zbliżającą się rozmowę, i
zamknęłam książkę.
- Kochanie wiesz, że nigdy nie
oceniałem twoich decyzji. – zaczął powoli – Ale co się dzieje?
- Jesteśmy w separacji. I dlatego
przeniosłam się do ciebie.
- Ale co się stało? Myślałem, że
jesteście szczęśliwi, dopiero co kupiliście dom.
- Byliśmy, ale wszystko się
zmieniło. – westchnęłam – Roy, po prostu tak musiało być. Nie mogę mieć mu nic
za złe, bo wina zawsze leży po obu stronach.
- Bzdura, co on zrobił?
- Oddaliliśmy się od siebie. –
zauważyłam – I nie, nie zdradziłam go. Sam dobrze wiesz. Ale myślę, że on ma
romans. Czułam damskie perfumy, zresztą więcej go nie było w domu niż był. No i
teraz kiedy go tak bardzo potrzebowałam , nie mogłam na niego liczyć. Nie
wytrzymałam i odeszłam. Bez walki wiem, ale nie mam sił walczyć o niego. Czułam
od dawna, że mamy inne pojęcie na temat małżeństwa.
- Skarbie. – przytulił mnie do
siebie – Nie powinnaś się poddawać tak szybko. Musisz z nim porozmawiać.
- Po co? Aby dać mu się
wytłumaczyć, dlaczego wybrał coś takiego? Dlaczego wolał romans niż ze mną
porozmawiać? Jestem gotowa na dzieci, ale nie mogę ich mieć w pojedynkę. W
dodatku nie cieszył się tak samo jak ja z domu. To tak, jakbym mu zabrała
wspomnienia z jego kawalerskiego życia.
- Rozumiem, ale mogę ci
powiedzieć tylko z własnego doświadczenia. Miałem romans o czym dobrze wiesz, i
żałuję tego naprawdę. Kochałem twoja mamę, ale nie potrafiła mi wybaczyć tego
co zrobiłem. Uszanowałem to, rozwiedliśmy się i masz teraz drugiego tatusia.
- Zawsze byłeś dla mnie jedynym
tatą. To, że mama wyszła ponownie za mąż nic nie zmieniło. W końcu to ty
prowadziłeś mnie do ołtarza. A teraz dowiaduje się, że masz mieszkanie w
Irlandii?
- Domek. – zaśmiał się – Kupiłem
go kiedy wyszłaś za mąż. Widziałem jak bardzo byłaś zakochana i jak ważny dla
ciebie był Roy. Pewnie nie pamiętasz, ale pewnego dnia rozmawialiśmy i
powiedziałaś, że trzeba spełniać swoje marzenia. A ja zawsze chciałem mieć
domek w Irlandii, wrócić do korzeni. I nadarzyła się okazja, kupiłem,
wyremontowałem kiedy ty podróżowałaś na urlop z mężem. I obiecałem sobie, że
kiedyś cię tam zabiorę… oczywiście w innych okolicznościach.
- I co zamierzasz z nim zrobić?
- Sprzedać. Tobie na pewno nie
potrzebny jest dom z dala od stolicy. Tutaj masz życie.
- Ja już sama nie wiem gdzie jest
moje miejsce. – szepnęłam na co pogłaskał mnie po dłoni – Paweł mnie
przygotował, ale boję się, że to wszystko stanie się zbyt szybko… że
odejdziesz, zanim zdążę się pożegnać.
- Żegnasz się ze mną każdego
dnia. – dał mi buziaka w policzek – I nie wiesz nawet jak bardzo jestem z
ciebie dumny. Ale obiecaj mi coś. – więc zdziwiona na niego spojrzałam – Wróć
do tworzenia. Do tej pory mam twój obraz. I nie rozumiem dlaczego przestałaś.
- Kiedy człowiek ma zbyt dużo na
głowie, nie jest w stanie robić tego co kocha.
- Owszem, ale możesz wrócić do
malowania i do męża. – zauważył na co zdziwiona na niego spojrzałam – Wiem jak
bardzo go kochasz, i nie odchodź zanim nie poznasz prawdy.
&&&
Spędziłem już drugą godzinę na
myśleniu gdzie jest moja żona. Miałem w zamiarze napisać do wszystkich
możliwych osób gdzie ona jest, zwłaszcza że nie odbierała telefonu. Cały czas
był poza zasięgiem, a kiedy w końcu usłyszałem sygnał to nie odebrała. A
odrzuciła moje połączenie. Zastanawiałem się do kogo by mogła pójść ze
wszystkimi rzeczami, i do głowy wpadł mi tylko jej ojciec. A jakoś nie
uśmiechało mi się dzwonić do teścia, ale jednak jak mus to mus. Tyle tylko, że
jego telefon był poza zasięgiem. Westchnąłem tylko i otworzyłem piwo. Złapałem
ponownie za telefon, i wykręciłem numer do żony, ale ponownie mnie odrzuciła.
Czułem się okropnie, zwłaszcza, że nie zdradziłem jej tak jak myślała. Owszem
spędzałem czas z Leslie, ale nic więcej. Tylko rozmawialiśmy. Popijałem piwo
wpatrując się w obrączkę Audrey, która leżała przede mną na blacie. Nie
chciałem jej stracić…
&&&
Obudziłam się zdecydowanie za
późno, ale było tu tak spokojnie, że nie mogłam w to uwierzyć. To nie Londyn.
Wyspana wstałam z łóżka i zeszłam na dół, gdzie mój tato właśnie robił śniadanie.
Uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam, ale wskazał na mój telefon który leżał
na blacie. Westchnęłam tylko, bo specjalnie zostawiłam go tutaj aby mnie nikt
nie budził.
- O której masz spotkanie z
prawnikiem? – zauważyłam siadając na krześle
- Dzwonił do ciebie już dwa razy.
Nie odebrałem, bo to ty musisz z nim porozmawiać. – na co westchnęłam – A
spotkanie z prawnikiem mam za dwie godziny. Mam nadzieję, że szybko znajdzie
się ktoś kto zechce kupić ten dom.
- I co zamierzasz zrobić z
pieniędzmi? – zapytałam, chociaż nie było to dla mnie łatwe
- Przepisać je tobie. Mi nie będą
potrzebne, a tobie się przydadzą bardziej. Może je oddasz mojemu wnukowi albo
wnuczce. – puścił mi oczko – Nie będzie to dużo, wiadomo kryzys.
- Tato nie mów tak. – a on się
jedynie uśmiechnął – I prawdą jest, że… wolałabym dom niż pieniądze.
- Chciałabyś ten domek? –
pomyślałam chwilkę oglądając kuchnię i pokiwałam głową, ze tak – Porzuciłabyś
stolicę dla tego?
- Tak. Tutaj jest inaczej,
spokojniej. Nie trzeba gonić za innymi, pracować do upadłego. Myślę, że mam coś
z twojego charakteru.
No i masz babo placek. Audrey w końcu nie wytrzymała i odeszła od męża, czemu niekoniecznie się dziwię. Roy zachowywał się skandalicznie, nawet nie mając czasu na kilkuminutową rozmowę z żoną. A przecież widział, że coś jest nie tak. Dopiero gdy Audrey podjęła decyzję, zrozumiał jak wiele stracił. Tak czułam, że kobieta postanowi zamieszkać w Irlandii. Kto wie, może z dala od tego wszystkiego znów zacznie tworzyć :)
OdpowiedzUsuń