środa, 23 stycznia 2019

XI

Mimo tego, że poszłam z moim tatą na konsultację do Pawła, to jednak nie zgodził się na terapię. Już podjął decyzję, a niestety był taki jak ja – nigdy nie zmieniał zdania. Za to dostaliśmy adres hospicjum, które według Pawła było najlepszym miejscem dla mojego taty. Oczywiście kiedy zobaczył cenę, to od razu rzuciłam, że nie gra ona roli. Moja mama już wiedziała o chorobie mojego taty i praktycznie każdy przygotowywał się na najgorsze. W dodatku jak się okazało miał dużo do załatwiania. A ja nie mogłam się przestawić do tego, że chodzi na spotkania z adwokatem i do końca spisuje testament. I załatwia wszelkie formalności z mieszkaniem, samochodem i firmą. Do tej pory ciężko było mi wszystko ogarnąć. Coraz częściej przebywałam nad Tamizą, chodziłam na długie spacery i rozmyślałam. W dodatku zastanawiałam się czy nie pójść do jakiegoś psychologa, cokolwiek… zwłaszcza, że moje małżeństwo też wisiało na włosku. Mój tato poprosił mnie o weekend w Irlandii, musiał załatwić sprawy nieruchomości, którą tam posiadał i o której nawet nie wiedziałam. Wzięłam wolne w pracy i wróciłam wcześniej do domu, aby wszystko sobie przygotować. Roy miał wolne, i chciałam z nim porozmawiać ale jak tylko usiadłam na łóżku, widziałam jak się zbierał.

- Roy musimy porozmawiać. – zauważyłam
- Nie teraz, spieszę się. Porozmawiamy wieczorem. – rzucił przebierając się, i nie patrzył nawet na to, że rzuca swoje rzeczy gdzie popadnie
- Roy proszę cię.
- Naprawdę się spieszę, wytrzymasz chyba do wieczora?

Rzucił gotowy do wyjścia na co spuściłam głowę i zostałam sama. Kiedy usłyszałam jak odjeżdża autem, to wyciągnęłam torby i zaczęłam się pakować.

&&&

Początkowo miałem inne plany, wrócić zdecydowanie później, ale widziałem że Audrey ma jakiś problem i chce ze mną porozmawiać. Nigdy nie mogła niczego przede mną ukryć. Zawsze wiedziałem jak coś jest nie tak. Jej oczy zdradzały wszystko. no i nawet nie czepiała się, że moje rzeczy walały się gdzie popadnie w sypialni. Wszedłem do mieszkania, w którym o dziwo panowała cisza. Na dole nikogo nie było, więc poszedłem na górę gdzie również była cisza. Zapaliłem światło w sypialni i zobaczyłem na łóżku kartkę. Moje rzeczy dalej leżały na podłodze, co mnie zdziwiło i to bardzo. Podszedłem do łóżka biorąc kawałek papieru do ręki i zacząłem czytać.

Roy…
Przykro mi.. ale nie potrafię udawać szczęśliwego małżeństwa, kiedy tak naprawdę między nami nie ma już nic. Widzisz, pozwoliłam ci się oddalić, pocieszyć w ramionach innej. Zapewne jesteś szczęśliwszy niż ze mną, i nie mam ci tego za złe. Jednak boli mnie to, że zamiast mi powiedzieć cokolwiek, to po prostu mnie zbywałeś. A teraz nie masz czasu nawet na rozmowę… kiedyś potrafiliśmy spędzić na tym całą noc. Teraz, kiedy tego tak bardzo potrzebuje, ważniejsza jest ona. Dlatego odchodzę… dziękuje za te wszystkie lata spędzone razem. Dzięki tobie nauczyłam się wielu rzeczy… i nie będę walczyć, chciałabym tylko część pieniędzy za dom, tak abym mogła kupić sobie cos mniejszego, odpowiedniego dla jednej osoby. I proszę cię o jedno, nie dzwoń do mnie, nie pisz. Teraz potrzebuje samotności, muszę sama zmierzyć się z tym co mnie czeka w najbliższej przyszłości. Wszelkie formalności możesz omawiać z moją prawniczką, która sama się do ciebie zgłosi.
Naprawdę mi przykro i żegnam…
Audrey

Kiedy przeczytałem ostatnią kropkę, zerwałem się jak oparzony z łóżka i szybko otworzyłem szafy, ale nigdzie nie było jej rzeczy, ani w komodzie, ani na wieszakach. Pustka… właśnie to poczułem…. Usiadłem na łóżku i poczułem jak coś dotknęło mojej nogi,  więc spojrzało w to miejsce i widziałem dwa pierścionki – zaręczynowy i obrączkę… Audrey nigdy ich nie ściągała… a teraz jej nie ma, a ja kompletnie nie wiem co się dzieje.

&&&

Siedziałam w samolocie czytając książkę, kiedy poczułam dłoń mojego taty na swojej, więc na niego spojrzałam. Widziałam, że chce ze mną porozmawiać, ale nie ma się co dziwić. W końcu pojawiłam się w jego drzwiach z dwoma walizkami i torbą. A teraz jakby nigdy nic siedzę w samolocie. Westchnęłam tylko bo czułam zbliżającą się rozmowę, i zamknęłam książkę.

- Kochanie wiesz, że nigdy nie oceniałem twoich decyzji. – zaczął powoli – Ale co się dzieje?
- Jesteśmy w separacji. I dlatego przeniosłam się do ciebie.
- Ale co się stało? Myślałem, że jesteście szczęśliwi, dopiero co kupiliście dom.
- Byliśmy, ale wszystko się zmieniło. – westchnęłam – Roy, po prostu tak musiało być. Nie mogę mieć mu nic za złe, bo wina zawsze leży po obu stronach.
- Bzdura, co on zrobił?
- Oddaliliśmy się od siebie. – zauważyłam – I nie, nie zdradziłam go. Sam dobrze wiesz. Ale myślę, że on ma romans. Czułam damskie perfumy, zresztą więcej go nie było w domu niż był. No i teraz kiedy go tak bardzo potrzebowałam , nie mogłam na niego liczyć. Nie wytrzymałam i odeszłam. Bez walki wiem, ale nie mam sił walczyć o niego. Czułam od dawna, że mamy inne pojęcie na temat małżeństwa.
- Skarbie. – przytulił mnie do siebie – Nie powinnaś się poddawać tak szybko. Musisz z nim porozmawiać.
- Po co? Aby dać mu się wytłumaczyć, dlaczego wybrał coś takiego? Dlaczego wolał romans niż ze mną porozmawiać? Jestem gotowa na dzieci, ale nie mogę ich mieć w pojedynkę. W dodatku nie cieszył się tak samo jak ja z domu. To tak, jakbym mu zabrała wspomnienia z jego kawalerskiego życia.
- Rozumiem, ale mogę ci powiedzieć tylko z własnego doświadczenia. Miałem romans o czym dobrze wiesz, i żałuję tego naprawdę. Kochałem twoja mamę, ale nie potrafiła mi wybaczyć tego co zrobiłem. Uszanowałem to, rozwiedliśmy się i masz teraz drugiego tatusia.
- Zawsze byłeś dla mnie jedynym tatą. To, że mama wyszła ponownie za mąż nic nie zmieniło. W końcu to ty prowadziłeś mnie do ołtarza. A teraz dowiaduje się, że masz mieszkanie w Irlandii?
- Domek. – zaśmiał się – Kupiłem go kiedy wyszłaś za mąż. Widziałem jak bardzo byłaś zakochana i jak ważny dla ciebie był Roy. Pewnie nie pamiętasz, ale pewnego dnia rozmawialiśmy i powiedziałaś, że trzeba spełniać swoje marzenia. A ja zawsze chciałem mieć domek w Irlandii, wrócić do korzeni. I nadarzyła się okazja, kupiłem, wyremontowałem kiedy ty podróżowałaś na urlop z mężem. I obiecałem sobie, że kiedyś cię tam zabiorę… oczywiście w innych okolicznościach.
- I co zamierzasz z nim zrobić?
- Sprzedać. Tobie na pewno nie potrzebny jest dom z dala od stolicy. Tutaj masz życie.
- Ja już sama nie wiem gdzie jest moje miejsce. – szepnęłam na co pogłaskał mnie po dłoni – Paweł mnie przygotował, ale boję się, że to wszystko stanie się zbyt szybko… że odejdziesz, zanim zdążę się pożegnać.
- Żegnasz się ze mną każdego dnia. – dał mi buziaka w policzek – I nie wiesz nawet jak bardzo jestem z ciebie dumny. Ale obiecaj mi coś. – więc zdziwiona na niego spojrzałam – Wróć do tworzenia. Do tej pory mam twój obraz. I nie rozumiem dlaczego przestałaś.
- Kiedy człowiek ma zbyt dużo na głowie, nie jest w stanie robić tego co kocha.
- Owszem, ale możesz wrócić do malowania i do męża. – zauważył na co zdziwiona na niego spojrzałam – Wiem jak bardzo go kochasz, i nie odchodź zanim nie poznasz prawdy.

&&&

Spędziłem już drugą godzinę na myśleniu gdzie jest moja żona. Miałem w zamiarze napisać do wszystkich możliwych osób gdzie ona jest, zwłaszcza że nie odbierała telefonu. Cały czas był poza zasięgiem, a kiedy w końcu usłyszałem sygnał to nie odebrała. A odrzuciła moje połączenie. Zastanawiałem się do kogo by mogła pójść ze wszystkimi rzeczami, i do głowy wpadł mi tylko jej ojciec. A jakoś nie uśmiechało mi się dzwonić do teścia, ale jednak jak mus to mus. Tyle tylko, że jego telefon był poza zasięgiem. Westchnąłem tylko i otworzyłem piwo. Złapałem ponownie za telefon, i wykręciłem numer do żony, ale ponownie mnie odrzuciła. Czułem się okropnie, zwłaszcza, że nie zdradziłem jej tak jak myślała. Owszem spędzałem czas z Leslie, ale nic więcej. Tylko rozmawialiśmy. Popijałem piwo wpatrując się w obrączkę Audrey, która leżała przede mną na blacie. Nie chciałem jej stracić…

&&&

Obudziłam się zdecydowanie za późno, ale było tu tak spokojnie, że nie mogłam w to uwierzyć. To nie Londyn. Wyspana wstałam z łóżka i zeszłam na dół, gdzie mój tato właśnie robił śniadanie. Uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam, ale wskazał na mój telefon który leżał na blacie. Westchnęłam tylko, bo specjalnie zostawiłam go tutaj aby mnie nikt nie budził.

- O której masz spotkanie z prawnikiem? – zauważyłam siadając na krześle
- Dzwonił do ciebie już dwa razy. Nie odebrałem, bo to ty musisz z nim porozmawiać. – na co westchnęłam – A spotkanie z prawnikiem mam za dwie godziny. Mam nadzieję, że szybko znajdzie się ktoś kto zechce kupić ten dom.
- I co zamierzasz zrobić z pieniędzmi? – zapytałam, chociaż nie było to dla mnie łatwe
- Przepisać je tobie. Mi nie będą potrzebne, a tobie się przydadzą bardziej. Może je oddasz mojemu wnukowi albo wnuczce. – puścił mi oczko – Nie będzie to dużo, wiadomo kryzys.
- Tato nie mów tak. – a on się jedynie uśmiechnął – I prawdą jest, że… wolałabym dom niż pieniądze.
- Chciałabyś ten domek? – pomyślałam chwilkę oglądając kuchnię i pokiwałam głową, ze tak – Porzuciłabyś stolicę dla tego?
- Tak. Tutaj jest inaczej, spokojniej. Nie trzeba gonić za innymi, pracować do upadłego. Myślę, że mam coś z twojego charakteru.

Mój tato się do mnie uśmiechnął co odwzajemniłam i ponownie zadzwonił mój telefon. Tylko spojrzałam na wyświetlacz i po raz kolejny odrzuciłam połączenie i również wyłączyłam telefon. Nie chciałam z nim rozmawiać, chciałam się po prostu wyciszyć i skupić na czymś innym. 

1 komentarz:

  1. No i masz babo placek. Audrey w końcu nie wytrzymała i odeszła od męża, czemu niekoniecznie się dziwię. Roy zachowywał się skandalicznie, nawet nie mając czasu na kilkuminutową rozmowę z żoną. A przecież widział, że coś jest nie tak. Dopiero gdy Audrey podjęła decyzję, zrozumiał jak wiele stracił. Tak czułam, że kobieta postanowi zamieszkać w Irlandii. Kto wie, może z dala od tego wszystkiego znów zacznie tworzyć :)

    OdpowiedzUsuń