Z Irlandii wróciłam jako pełnomocna właścicielka domku, i
musiałam przyznać, że wróciłam z nowym podejściem i byłam bardziej spokojna.
Ale za to powróciłam do pracy na pełnych obrotach. Pracowałam non stop nad nową
wystawą i starałam się omijać jeden jak do tej pory dla mnie temat tabu. Roy o
dziwo przestał do mnie dzwonić, więc byłam pewna że dał sobie spokój. Z jednej
strony mi ulżyło, nie musiałam się już tak bardzo stresować, a z drugiej było
mi przykro, że wystarczył tylko jeden weekend. Jak zawsze poszłam do pracy,
tyle tylko, że później niż zazwyczaj. Musiałam przed pracą coś jeszcze
załatwić, i w dodatku od mojego taty dojazd nie był już tak dobry do centrum. Za
to weszłam do biura jakby nigdy nic i zobaczyłam wielki bukiet kwiatów stojący
na moim biurku. Zdziwiona bo nie spodziewałam się tego, od razu znalazłam
liścik, który od razu mówił od kogo to jest. Krótkie „przepraszam” nic nie
dawało. Wyrzuciłam kwiaty wraz z liścikiem do kosza na śmieci i zajęłam się
pracą. Osiem godzin, i mimo tego, że to dla mnie rutyna to jednak czułam
zmęczenie. I wykończona wracałam do domu autobusem. Usłyszałam swój telefon i
już chciałam go wyrzucić przez okno, kiedy widziałam tam zupełnie inny numer
telefonu. Zdziwiona odebrałam i usłyszałam kolejny znajomy głos.
- Myślałem, ze nie odbierasz telefonów od nieznajomych.
- Niektóre mnie intrygują, zwłaszcza te które są prosto z
Paryża. – zaśmiałam się
- No cóż, miasto zakochanych na ciebie czeka. Było mi
szkoda, że nie odwiedziłaś mnie w pokoju hotelowym. Zwłaszcza, że oboje tego
chcieliśmy.
- Nie możesz odpowiadać za mnie.
- Maleńka, czułem to. Ciała nie okłamiesz. – zaśmiał się –
Ale będę w następnym tygodniu w Londynie, wyślę ci zaproszenie na kolację i nie
przyjmuję odmowy.
- Dama zawsze może odmówić. – zauważyłam, a on rzucił, że
nie ma tego w jego słowniku i abym przygotowała się na ostre działa w związku z
moim przeniesieniem do Paryża – To co powiedziałam na początku, odnosi się
również i do tego.
- Wiem swoje, mówiłem zawsze mam to co chce.
Rzucił wyłączając się na co nie pozostało mi nic innego jak
się zaśmiać. Był naprawdę zbyt pewny siebie, ale za to przypomniało mi się to
co miało miejsce w taksówce. Na samą myśl zrobiło mi się gorąco i naprawdę nie
wiedziałam co się ze mną dzieje. Jednak kiedy szłam w stronę mieszkania mojego
taty widziałam tam znajome auto. Podeszłam bliżej i zaraz przede mną wyrósł
Roy. Chciałam go wyminąć, ale nie dało się.
- Audrey co się dzieje? Co miał oznaczać twój list i
dlaczego nie odbierałaś moich telefonów?
- Teraz ci się wzięło na rozmowy. – rzuciłam ironicznie
- Stokrotko…
- Nie nazywaj mnie tak. – warknęłam
- Audrey, porozmawiajmy. – westchnął – Wejdźmy do środka.
- Nie jesteś tam mile widziany. I nie mam ochoty rozmawiać.
Był czas kiedy cię potrzebowałam, teraz radzę sobie bez ciebie.
- No dobrze, porozmawiamy tutaj. – westchnął – Nie
zdradziłem cię. Nie było mnie częściej w domu, bo pomagałem pacjentce.
- Zabawne, że robisz to po raz pierwszy i to od razu
kobieta. I gdybyś tylko jej pomagał, to byś nie przynosił do domu jej perfum.
- Tylko rozmawialiśmy. Siedzieliśmy w odległości od siebie i
rozmawialiśmy. Dzięki temu, że szybko zdiagnozowaliśmy jej chorobę może być
całkowicie zdrowa. Miała dużo pytań, więc jej pomogłem i na nie odpowiadałem.
Ale nie zdradziłem cię, nawet mi to do głowy nie przyszło.
- Nie mogłeś odbierać po prostu jej telefonów? Umawiać się
na konsultacje w szpitalu? Nie?! Dlaczego leciałeś do niej jak piesek do suki
kiedy ma cieczkę?!
- Bo to moja znajoma z przeszłości. Nie mogłem jej zostawić
samej. Ty też byś pomogła. Wiem jak to pewnie brzmi, tłumaczy się tylko winny
ale musisz mi uwierzyć. Kocham cię Audrey i cieszę się każdego dnia, że jesteś
moją żoną. Wiem nigdy nie mów nigdy, ale nie zdradziłem cię.
- Cieszysz się, że jestem twoją żoną. – zaśmiałam się –
Niezły żart, gdyby tak było to byś traktował mnie jak żonę, a prawda jest taka,
że miałeś mnie głęboko gdzieś. Przypomnij mi kiedy ostatnio ze sobą
rozmawialiśmy, spędziliśmy chwilę? Nie pamiętasz co. – rzuciłam ironicznie na
co spuścił głowę – Nie martw się, znalazłam sobie i tak zastępstwo. – chciałam
go wyminąć, na co złapał mnie za nadgarstek
- Co?!
- Kiedy ty byłeś zajęty pacjentką, ja też prowadziłam
towarzyskie życie.
- Czy ty… masz kogoś? – szepnął i widziałam po jego oczach
wielki strach
- Chcą mnie na cały etat w Paryżu. – rzuciłam spuszczając
głowę – Luwr.
- Chcesz się ze mną rozwieść bo dostałaś propozycje pracy w
innym kraju? Audrey… ja kompletnie nic nie rozumiem. – jęknął – Kocham cię i
myślałem, że ty też mnie kochasz. Owszem, może zbyt często spędzałem czas poza
domem ale ja nic nie wiem. Nie wiem kompletnie co się dzieje i nie potrafię
tego zrozumieć. Wracam do domu, a tam widzę list i twoją obrączkę.
Wyprowadziłaś się, i nie rozumiem dlaczego. A teraz… mówisz mi coś takiego. I
widzę, że nie masz ochoty ze mną rozmawiać. To tak jakbyś po prostu z dnia na
dzień przestała mnie kochać, znudziłaś się i odchodzisz bo tak łatwiej.
- Prawda jest taka, że sama nie wiem co w tym momencie do
ciebie czuje. – przetarłam zmęczona twarz – Oddaliliśmy się od siebie i dało to
mi dużo do myślenia, dużo momentów aby się pogubić. Zaczęłam sama podejmować
decyzje. I najlepszym wyjściem było wyprowadzić się z domu, który podoba się
tylko jednej osobie. Jest w dobrej okolicy, szybko go sprzedamy. To słowa
agentki.
- Nie chce go sprzedawać. – więc tylko pokiwałam głową –
Nie. I będę walczyć, nie pozwolę ci odejść tak łatwo. Nawet jeśli będę musiał
walczyć z innym facetem, albo z Paryżem.
Rzucił i jakby nigdy nic wrócił do auta i z piskiem opon odjechał.
Weszłam tylko do domu i się rozpłakałam. Mój tato tylko mnie mocno przytulił i
szepnął, że powinnam pojechać do domu. Ale kiedy mu opowiedziałam o telefonie
to tylko coś mruknął pod nosem. Byłam w rozsypce. A najgorsze w tym wszystkim
było to, że chciało o mnie walczyć dwóch mężczyzn, i nie byłam pewna którego
wybrać.
Facet czasami musi zostać postawiony pod ścianą, aby ruszył swoją mózgownicą :) Szkoda tylko, że Roy tak późno się zorientował, że nie chce stracić żony. O współmałżonka się dba, a nie olewa chamsko czy mówi przykre rzeczy. Musi się na prawdę postarać, aby Audrey uwierzyła, że jest w stanie się zmienić i być takim mężem, na jakiego ona zasługuje.
OdpowiedzUsuń